piątek, 4 października 2013

Seven.

"Zabiję Go..po prostu uduszę gołymi rękami!"


Selena's POV:

Podałam mu swój numer telefonu...czy dobrze zrobiłam? Nie mam pojęcia. Tego dowiem się w następnych najbliższych dniach,może tygodniach. Wiem,że powinnam być bardziej ostrożna,ale co ja poradzę,że jego oczy przyprawiały mnie o zawrót głowy i przy nim traciłam swój-może i niezbyt duży-rozum. To było takie słodkie jak wtedy uratował mnie od tamtych kolesi...chociaż nie wiem czy "uratował" to właściwe określenie. Nie jestem pewna czy Ci kolesie by mi coś zrobili,ale i tak cieszę się,że Justin mnie stamtąd zabrał. 

Właśnie przybiegłam pod budynek,w którym odbyła się ta impreza. Rozglądałam się we wszystkie strony jednak nigdzie nie mogłam dostrzec swojej przyjaciółki.

-Demi???!!!!! Demi gdzie jesteś?!-krzyknęłam i ponownie rozejrzałam się dookoła. Nagle usłyszałam czyiś stłumiony szloch. Bez wahania ruszyłam w odpowiednim kierunku. Po 2 minutach intensywnego marszu zobaczyłam pewną drobniutką istotkę skuloną pod drzewem. Podeszłam bliżej i dosłownie mnie zamurowało. Tą osobą była moja przyjaciółka. Natychmiast do niej podbiegłam i padłam na kolana. Objęłam ją,a ona jak małe dziecko wtuliła się we mnie. Próbowałam ją jakoś uspokoić,ale to nic nie dawało,nie wiedziałam co mam robić,aż w końcu dostrzegłam pośród drzew moją nadzieję. Owa nadzieja gdy tylko mnie zobaczyła natychmiast uśmiechnęła się szeroko,a zaraz potem głęboko się zamyśliła. Następnie podeszła do mnie i Demi.
-Cześć Sel,a co tu się stało?-spytał nikt inny jak Justin
-Cześć,no właśnie usiłuję się dowiedzieć,ale bez powodzenia.
Justin również spróbował,ale tak jak ja w odpowiedzi usłyszał tylko jeszcze większy szloch. Oboje z Justinem wymieniliśmy między sobą bezradne spojrzenia,a po chwili chłopak wziął Demi na ręce. Dziewczyna zadrżała a ja spojrzałam na Justina spod byka. Ten się zaśmiał i uspokoił mnie jednym,spokojnym uśmiechem.
-Spokojnie. Nic jej przecież nie zrobię. Z chęcią odwiozę Was do domu.
-Naprawdę mógłbyś?
-Jasne,żaden problem.
Uśmiechnęłam się do chłopaka z wdzięcznością i razem udaliśmy się do jego samochodu. O mało oczy nie wyskoczyły mi z orbit kiedy zobaczyłam to cacko. Krwisto czerwony kabriolet. Takiego samochodu nie widziałam nawet w moich snach tylko w jakiś bardzo drogich salonach samochodowych,do których zaglądam tylko przez szyby jak wracam ze szkoły,no bo po co miałabym tam zaglądać. Justin widząc moją reakcję nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Udałam obrażoną i wsiadłam do środka zapinając pasy. Usłyszałam jak tylne drzwi się otwierają a po chwili na tylnych siedzeniach siedziała,a raczej leżała Demi,Justin po chwili zajął miejsce obok mnie za kierownicą. 
-To gdzie mam zawieść?
Podałam mu adres Demi starając się,aby mój głos brzmiał złowrogo,jednak coś nie bardzo mi wyszło. Justin zaśmiał się a ja ciężko westchnęłam i oparłam czoło i zimną szybę. Po chwili samochód ruszył z bardzo głośnym warkotem silnika. Nigdy nie jechałam z taką szybkością i w takim aucie. Zadrżałam,a Justin znowu zaczął się śmiać. Spiorunowałam go spojrzeniem,ten facet ma zdecydowanie za bardzo rozwinięte poczucie humoru,ze wszystkiego by się tylko śmiał. Westchnęłam tylko i przez całą drogę już nic ciekawego się nie działo.


******


Po jakichś 10 minutach wjechaliśmy na teren posesji państwa Lovato. Wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami udając,że nadal jestem zła. Z wysoko uniesioną głową podeszłam do drzwi i czekałam aż Justin łaskawie wyniesie Demi z samochodu. Po chwili roztrzęsiona dziewczyna stanęła obok mnie i drżącą ręką otworzyła torebkę. Jednak nie była w stanie nawet chwycić kluczy. Westchnęłam i sama je znalazłam. Otworzyłam mieszkanie i pomogłam wejść przyjaciółce do środka. Byłam zszokowana jej stanem,nigdy jeszcze jej takiej nie widziałam. Musiało stać się naprawdę coś strasznego. Justin wszedł do domu i jakby nigdy nic rozwalił się na kanapie w salonie. Dobrze,że przynajmniej Dallas ani rodziców Demi nie było w domu.
-Co ty sobie robisz? Mieszkasz tu czy co?
-Nie,ale jako że was odwiozłem chyba mam prawo odpocząć,prawda? A poza tym i tak nie zamierzam nigdzie iść,zostanę z wami.-odpowiedział i sięgnął po pilota od telewizora. Czy wszyscy faceci są tacy nierozgarnięci czy tylko on? Wywróciłam oczyma i objęłam przyjaciółkę w pasie pomagając jej dojść do kanapy. Kiedy na niej usiadłyśmy natychmiast wyrwałam Justinowi pilota z ręki i wyłączyłam telewizor. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Moja przyjaciółka jest w ciężkim szoku a ten nic tylko sobie telewizję ogląda,no bez przesady,są chyba jakieś granice,prawda?
Spojrzałam jeszcze raz na przyjaciółkę. Jej stan nie uległ żadnej zmianie,żadnej poprawie,no bo przecież gorzej już chyba być nie mogło. Ujęłam jej dłonie i mocno je ściskając powtórzyłam pytanie,które zadałam jakiś czas temu w lesie.
-Demi,proszę powiedz co się stało...
Dziewczyna uparcie nie reagowała,westchnęłam i udałam się do kuchni w celu przygotowania herbaty. Może to jej choć trochę pomoże? Szczerze mówiąc w to wątpię,ale spróbować nie zaszkodzi. Wyjęłam z szafki trzy kubki i wstawiłam wodę na herbatę cały czas nasłuchując czy przypadkiem Demi czegoś nie mówi,jednak nic takiego nie nastąpiło. Kiedy woda się zagotowała zalałam herbatę i wróciłam z kubkami do salonu i postawiłam naczynia na stoliku. Justin od razu sięgnął po jedną a Demi jak siedziała tak siedziała. Cały czas martwym wzrokiem była wpatrzona w okno. Tylko co parę sekund mrugała i płytko oddychała,poza tym nie dawała żadnych oznak życia. Justin pomachał jej ręką przed oczami i...nic. Nadal żadnej reakcji z jej strony. Ponownie złapałam jej ręce.
-Demi,czy ty w ogóle mnie słyszysz?-spytałam drżącym głosem.
Dziewczyna lekko pokiwała głową,ale nadal się nie odzywała.

-Demi...-zaczęłam,ale natychmiast przerwałam ponieważ moja przyjaciółka wreszcie otworzyła usta.
-Znowu to zrobiłam..-powiedziała zachrypniętym głosem i znowu zamilkła.
-Co zrobiłaś? Proszę,Demi..powiedz co się stało!
-Znowu dałam się omamić i wykorzystać facetowi...-powiedziała a po jej policzku spłynęła łza.Natychmiast ją otarłam i objęłam mocno dziewczynę,a ona na nowo zaczęła szlochać.Z Justinem wymieniliśmy się bezsilnymi spojrzeniami i oboje westchnęliśmy. W normalnej sytuacji pewnie bym się z tego śmiała,ale to nie była odpowiednia chwila. 
-Demi,proszę..
Dziewczyny spojrzała na mnie smutno i głośno przełknęła ślinę.
-No bo...tam było tak dużo ludzi,i..i ty gdzieś zniknęłaś,no i wtedy podszedł do mnie ten...chłopak.-z każdym słowem coraz bardziej łamał jej się głos,ale ja musiałam się dowiedzieć co się stało. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.
-Który chłopak?-wtrącił Justin patrząc na brunetkę uważnie.
-T-T-Ten co stał wtedy z tobą w przedpokoju,kiedy ja z Seleną przyszłyśmy.-powiedziała drżącym głosem.
-Chris?-zapytał Justin podnosząc jedną brew do góry. Na dźwięk tego imienia Demi mocno zadrżała,zacisnęła powieki,a po jej policzkach spłynęły świeże łzy,pokiwała głową i na nowo się rozkleiła.
-Co on Ci zrobił?-spytaliśmy równocześnie z Justinem. 
Podałam przyjaciółce chusteczkę higieniczną a ona szybko otarła nią mokrą twarz i wydmuchała porządnie nos. 
-No i on wtedy zabrał mnie tam,gdzie było bardzo tłoczno,chyba do salonu..nie jestem pewna..-tu przerwała,by ponownie wydmuchać nos- no i wtedy zaproponował mi drinka,zgodziłam się i poszliśmy się napić. Po 3 drinkach chciałam już przestać,jednak on zamawiał więcej i więcej,więc piłam. No i przestaliśmy dopiero po 6 drinku. Byliśmy naprawdę nieźle pijani,no i ja pod wpływem tego zaproponowałam wspólny taniec na parkiecie. Zaczęliśmy tańczyć,myślałam,że będzie miło,ale się myliłam. Z czasem zaczął pozwalać sobie na coraz więcej i w końcu zaczął mnie obmacywać..i potem chciałam Ciebie znaleźć,ale on złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć...nie chciałam z nim iść,ale nie mogłam mu się wyrwać,ale on był za silny. W końcu wrzucił mnie do jakiejś gościnnej sypialni czy co to tam było..przycisnął do ściany i zaczął nachalnie całować,potem rzucił mnie na łóżku,zaczął rozbierać i...-nie dokończyła bo wybuchła histerycznym płaczem. Cała się trzęsła. Czułam od środka z każdą minutą budzi się dzika wściekłość,jak u jakiegoś seryjnego mordercy. Zacisnęłam dłonie w pięści i powoli wstałam z miejsca.

-Zabiję Go! Po prostu uduszę gołymi rękami!-wycharczałam przez zaciśnięte zęby i stalowym krokiem ruszyłam ku wyjściu. Usłyszałam jak Demi pisnęła,pewnie chciała mi coś powiedzieć,ale nie była w stanie tego wydusić. Dla mnie nie liczyło się już nic więcej...chciałam tylko dopaść tego chuja i zrobić z nim porządek,chciałam go najzwyczajniej w świecie zabić. Nie ważne jak,byleby tylko teraz,z zimną krwią,bez żadnej litości. Kiedy już miałam wychodzić poczułam czyjeś silne ręce,które otaczają mnie w talii i uniemożliwiają jakikolwiek ruch. Zaczęłam się szarpać,krzyczeć,a nawet warczeć. Chciałam uderzyć go łokciem w brzuch,aby mnie puścił,jednak i to mi się nie udało. Po chwili Justin odwrócił mnie przodem do siebie.
-Selena,uspokój się!-wrzasnął.
-Puszczaj!-syknęłam plując mu w twarz i wyrywając się jeszcze bardziej.
-Oddychaj,oddychaj głęboko.-rozkazał spokojnym tonem. Spojrzałam na niego niczym rozwścieczony byk i znowu to się stało,znowu utonęłam w jego oczach a cała złość rozpłynęła się gdzieś zaledwie w ułamku sekundy. Odetchnęłam głęboko i pokiwałam głową na znak,że bez obaw może mnie puścić. Uczynił to z ochotą i uśmiechnął się. Bez słowa odwróciłam się i poszłam do kuchni. Otworzyłam trzecią szafkę od góry i wyciągnęłam z niej bardzo silne krople na uspokojenie sięgnęłam jeszcze po łyżkę i wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapę obok Demi i nalałam na łyżkę dość sporą dawkę tych kropli,podsunęłam łyżkę pod nos dziewczyna a ona bez słowa szybko połknęła krople. Justin przykrył ją kocem,a ja położyłam poduszkę na swoich kolanach. Demi bez większego tłumaczenia wszystko zrozumiała i zmęczona opadła na poduszkę,a ja zaczęłam głaskać dziewczynę po włosach. Spostrzegłam,że Justin się nam przygląda uśmiechając się lekko,jednak ja postanowiłam to zignorować.


*****

Demi spała jakieś dobre 4 godziny,ponieważ dochodziła już 4 nad ranem. Mimo tego,że nie spałam całą noc nie odczuwałam żadnej oznaki zmęczenia,nie wiedziałam czy to może zasługa Justina,czy może mojej silnej woli.

-Sell..-odezwał się Justin szeptem.
Spojrzałam na niego pytająco jednocześnie upewniając się,czy Demi przypadkiem się nie obudziła.
-Proszę nie miej tego za złe Chrisowi..on po prostu..-zaczął,a ja spojrzałam na niego,jakby z choinki się urwał. Czy on sobie robił jakieś żarty? Ja miałam mu niby odpuścić? Po tym co on chciał zrobić mojej najlepszej przyjaciółce? Nie doczekanie!
-Słucham? Justin,ty śmiesz go jeszcze bronić?-zapytałam lekko podwyższonym tonem.
-Sel,zrozum..Chris to mój przyjaciel,dobrze go znam,on nie byłby zdolny do gwałtu!-również lekko podniósł głos.
-Sugerujesz,że Demi zmyśla?!-krzyknęłam bez opamiętania.
-Nie! Po prostu on za dużo wypił,to nie jest jego wina!
-Mógł się kontrolować,nie jest przecież 5-latkiem,żeby go pilnować! O mały włos nie dopuścił się gwałtu,ty wiesz co by się stało jakby Demi na przykład zaszła w ciążę,hm?! Albo zaraziła się jakąś chorobą weneryczną,albo Hiv'em?!
-On ma problemy z alkoholizmem,nie może tego przezwyciężyć,tak trudno to zrozumieć?!
-A czy ty nie możesz zrozumieć,że on o mały włos nie zgwałcił Demi?! Ona mogłaby zajść w ciążę,czy ty tego nie rozumiesz?! Miała by zrąbane całe życie! Stałaby się samotną matką z dzieckiem,bo przecież Chris nawet by się nie przejął tym,że zrobił jej dziecko!
-A skąd ta pewność,hmm?!
-BO WSZYSCY FACECI TO ŚWINIE!-wydarłam się na cały głos a Justin zamarł. Dopiero po chwili dotarło do mnie co przed chwilą powiedziałam..nie chciałam tego powiedzieć,ale byłam taka zdenerwowana,że nie panowałam nad sobą.
Justin bez słowa poderwał się z kanapy,zarzucił na siebie swoją skórzaną kurtkę i szybkim krokiem szedł do drzwi. Czułam się jak kompletna idiotka,zraniłam go...
Odwrócił się tuż przy drzwiach i spojrzał na mnie oczami przepełnionymi niewyobrażalnie wielkim bólem.
-Myślałem,że jesteś inna..-szepnął i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. W tej samej chwili samotna łza spłynęła po moim policzku. 
-Wybacz..-szepnęłam w kierunku zamkniętych drzwi. Po chwili usłyszałam,głośny warkot silnika,a po chwili wszystko ucichło. Wszystko spieprzyłam...z resztą jak zwykle...


*****

Hej! :D Oto dopiero 7 rozdział...jeny..ale ja się wlekę..nie ma co,przepraszam Was za to,ale po prostu kompletnie nie mam czasu na pisanie.;( Postaram się coś poprzestawiać w moim planie,ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję,że rozdział Wam się spodoba,czekam na Wasze komentarze,jeszcze raz przepraszam.

Bye.<3 ;***




Czytasz=Komentujesz

7 komentarzy- nowy rozdział.