wtorek, 18 marca 2014

Eleven.

"Nie mogę na to patrzeć,rozumiesz?"


Justin's POV:

Od naszej ostatniej wizyty w szpitalu minął tydzień. Stan Seleny z dnia na dzień się pogarszał,a ja nie miałem bladego pojęcia co robić. Próbowałem absolutnie wszystkiego. Wyciągnąć ją z domu dokąd kolwiek. Do kina,do parku,do restauracji,nawet na zakupy się nie udało,a podobno to zawsze działa na kobiety. Nawet moja mama próbowała pomóc,ale do Seleny nic nie docierało. Ciągle tylko siedziała w pokoju oparta o ścianę wbijając wzrok w zdjęcie swojej mamy. Nie mogła się pogodzić z tym,że ona odeszła. W sumie co się dziwić? Od lat mogła polegać tylko na Pani  Amandzie,a ona z dnia na dzień odeszła już bezpowrotnie. Przychodziłem do niej codziennie kiedy kończyłem lekcje. Moi kumple mieli do mnie pretensje,że ostatnio nie spędzam z nimi w ogóle czasu,ale miałem to w dupie. Oczywiście nie wiedzieli nic o moim związku z Seleną,ale w sumie to w końcu moja prywatna sprawa i nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Pewnie i tak by mi nie uwierzyli. Justin Bieber w związku? Nikomu w głowie się to nie mieściło,nawet mnie samemu. Ale kocham Sel,jest ona dla mnie najważniejsza pod słońcem,wolałbym zginąć,jeżeli jej miała stać się jakakolwiek,nawet najmniejsza krzywda,w sumie już się stała,a ja nic nie mogłem na to poradzić. Czułem się bezradny jak dziecko. Co gorsza nie tylko Selena jest teraz w kiepskiej formie,ten nastrój również udzielił się Demi,która najwyraźniej również strasznie martwi się o Sel,próbowała z nią rozmawiać "po babsku" jednak nawet ona nie dała rady jej przekonać. Z kolei stanem Demi strasznie przejmuje się Chris,tak,ten facet,który parę tygodni wcześniej chciał ją zgwałcić wtedy na imprezie najwyraźniej teraz się w niej zakochał. Wiele razy proponowałem Selenie,żeby wprowadziła się do mnie na jakiś czas,jednak ona odmawiała. Jej siostrę Gracie wzięliśmy do nas siłą. Sel nie ma teraz głowy do zajmowania się małą,w sumie nawet nie protestowała kiedy ją zabieraliśmy. Grace szybko odnalazła wspólny język z Jazzy,więc przynajmniej jedna pozytywna rzecz,która w ostatnim czasie nam się przytrafiła. Myślę,że Gracie nie jest nawet w stanie pojąć tego,że nie ma już matki i na dobrą sprawę pozostała jej tylko siostra,w sumie może to i lepiej. No,ale wracając do Seleny. właśnie się do niej wybieram. Szybko dotarłem na miejsce i wszedłem do środka nawet nie pukając. To,jak wyglądało to mieszkanie było nie do opisania. Jednak walić to. Najważniejsza jest Sel. Wbiegłem na górę i wpadłem do jej pokoju. Jak zwykle siedziała na parapecie przy oknie wpatrzona w zdjęcie swojej matki. Była cała blada,roztrzepana,miała wielkie sińce pod oczami,chodziła w podartych i brudnych ciuchach i w ogóle przestała o siebie dbać. Mimo wszystko nadal widziałem w niej dziewczynę,w której zakochałem się na zabój. Osobę o błyszczących oczach w których ciągle tańczyły wesołe iskierki,piękna opalona,gładka cera,idealna figura modelki,pełne usta,które uśmiechały się za każdym razem kiedy mnie widziały. Tak bardzo tęskniłem za tym wszystkim. Chciałbym móc cofnąć czas i zapobiec tej całej tragedii i znów ujrzeć moją księżniczkę,która zawładnęła moim sercem.

Taki obraz nawiedza mnie za każdym razem kiedy zamknę oczy. Przynajmniej w mojej wyobraźni Selena jest taka sama jak wcześniej. Postanowiłem,że spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać. Usiadłem obok niej i położyłem jej dłoń na ramieniu. Nawet nie drgnęła. Westchnąłem,ale mimo to postanowiłem spróbować.
-Selly,kochanie..ja wiem,że jest Ci ciężko,ale nie możesz tak żyć. Sama,w czterech ścianach..musisz spróbować żyć normalnie,czas złagodzi ten ból i pustkę w twoim sercu. Na wszystko trzeba czasu. W tej chwili potrzebujesz wsparcia bliskich,kogoś kto Cię pocieszy,przytuli..ty się niszczysz,nie widzisz tego? Nic nie jesz,nie śpisz,tylko siedzisz sama w pokoju i dusisz w sobie złe emocje. Wszyscy się o Ciebie martwią,skarbie. Ja,Demi,Chris,moja mama...pomyśl o swojej siostrze,ona Cię potrzebuje,w tak młodym wieku straciła matkę,ona potrzebuje twojego wsparcia. Selly,proszę chodź ze mną do mnie,nie chcę Cię tu zostawiać. Nie chcę,żebyś dalej się tak męczyła. Nie mogę na to patrzeć,rozumiesz? Nie chcę. -mówiłem to chyba ponad 10 minut gładząc jej plecy. Nadal się nie odzywała tylko dalej siedziała w miejscu,w bezruchu,tylko ruch jej powiek zdradzał,że jeszcze żyje.



Siedzieliśmy oboje jak posągi przez następne pół godziny.

-Wyjdź.- usłyszałem w końcu jej wyczerpany i zachrypnięty szept.
-Ale,Selly..
-WYJDŹ!-wydarła się na cały głos i wywaliła mnie z pokoju zamykając mi drzwi przed nosem.
-Kochanie,proszę,otwórz,porozmawiajmy! -krzyknąłem waląc pięściami w drzwi. Nie wiedziałem co w nią wstąpiło,
-Wypierdalaj! - usłyszałem kolejny krzyk zza drzwi. Zabolały mnie jej słowa. Chciałem tylko jej pomóc,jednak ja widać ona tego nie chce. Powaliłem jeszcze trochę w spróchniałe drewno,jednak wszystko na nic. Westchnąłem. Postanowiłem,że wrócę do niej wieczorem,może wtedy ochłonie. Zszedłem ze schodów i wyszedłem z jej domu. Założyłem kaptur na głowę i włożyłem ręce do kieszeni. Powoli dowlokłem się mokrymi od deszczu ulicami do domu.

*****

Third-person narration:

Furia,jaka ogarnęła jej ciało i umysł w jednej chwili była nie do opisania. Czuła się tak jakby w jednej chwili jej mózg wyparował,a ona nie była już w stanie myśleć logicznie. Tak jakby dosłownie demon w nią wstąpił. Zaczęła się miotać po mieszkaniu i wszystko przewracać do góry nogami. Przewracała meble,rozrywała poduszki,rwała wszystkie papiery jakie wpadły jej w ręce gniotła i wyrzucała do śmieci swoje ubrania,łamała drewniane ramki na zdjęcia,a same zdjęcia paliła w ogniu zardzewiałego kominka,który wcześniej zdążyła rozpalić. Zostawiła tylko jedno zdjecie. Zdjęcie jej mamy. Ostatnie zdjęcie,które sama miała okazję jej zrobić. Postawiła je w wyjątkowym miejscu. Na parapecie,przy oknie,gdzie kiedyś rozmawiała z rodzicielką o wszystkim: od  najprostszych dziecięcych problemów po dylematy nastolatki. Podobny "remont" zrobiła w innych pomieszczeniach. W końcu wróciła do pokoju,i wyjrzała przez okno. Spojrzała w niebo i krzyknęła najgłośniej jak tylko się dało: "NIENAWIDZĘ CIĘ!". Przechodnie patrzyli na nią ze zdziwieniem,jednak ona nic sobie z tego nie robiła. W chwili obecnej nienawidziła tego na górze za to,że zabrał jej matkę. W końcu zamknęła okno z takim trzaskiem,że o mało co szyby nie wyleciały ze starych ram okiennych. W końcu padła na łóżku i zmęczona zasnęła nawet nie wiedząc kiedy.

****

Tataratataaam!!!! Proszę bardzo w końcu jest: Jedenasty rozdział!!!! Mam nadzieję,że Wam się spodoba.;) Myślałam nad nim bardzo długo aż w końcu go napisałam. Oczywiście nie wyszło perfekcyjnie,jakbym chciała,no ale cóż..mam nadzieję,że miło go odbierzecie. No,to pozdrawiam Was serdecznie i do następnego! xoxo

Czytasz-Komentujesz

niedziela, 16 lutego 2014

Ten.

"No to zróbcie coś wreszcie!"


Selena's POV:

Następnego ranka obudziłam się wtulona w mojego księcia. Przetarłam oczy i rozejrzałam się wokół. Byliśmy na tej samej polance na której byliśmy dnia poprzedniego. Całą noc przespaliśmy tak zwyczajnie-na trawie. No bo kto nam zabroni? Pomimo tego,że byłam cała brudna to była najpiękniejsza noc w moim życiu. Nie zamieniłabym jej nawet na noc w ekskluzywnym pięciogwiazdkowym hotelu. Chciałabym zatrzymać tą chwilę na zawsze,jednak niestety wiedziałam,że jest to niemożliwe. Po chwili spostrzegłam,że Justin zaczyna się przebudzać.
-Witaj księżniczko.-wyszeptał mi do ucha i po chwili poczułam jego gorące wargi na moim policzku,które schodziły coraz niżej. Motyle w moim brzuchu po prostu oszalały,a moim ciałem strząsnęło miliony przyjemnych dreszczy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tamtej chwili. Jeszcze żaden chłopak nie rozpalał mnie w podobny,a co dopiero w taki sam sposób co Justin. Mogłabym przeleżeć wieczność na tej trawie,tak strasznie mi było dobrze.
Jednak wszystko prysło,kiedy przypomniałam sobie,że obiecałam mamie,że wrócę najdalej o 10:00 wieczorem. 
-Cholera!-syknęłam i poderwałam się z ziemi jakby ktoś wylał na mnie wiaderko z gorącą wodą. Justin spojrzał na mnie pytająco
-Zapomniałam zadzwonić do mamy. Poczekaj sekundkę.-powiedziałam to uśmiechając się w ten sposób w jaki on lubi najbardziej. Wyjęłam z kieszeni komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Brawo,30 nieodebranych połączeń od mamy. Czym prędzej wystukałam odpowiedni numer,jednak nikt nie odpowiadał. Super. Po 10 razie zrezygnowana schowałam komórkę i w tym samym momencie podszedł do mnie Justin. Objął mnie w pasie i cmoknął delikatnie w czoło.
-Co jest shawty?- usłyszałam jego charakterystyczną i niezwykle pociągającą chrypkę kiedy delikatnie masował dłońmi moje plecy.
-Nic..po prostu na śmierć zapomniałam wczoraj zadzwonić do mamy. Biedna całą noc pewnie się martwiła,bo dzwoniła do mnie aż 30 razy. A jak chciałam do niej teraz zadzwonić to nikt nie odbiera..boję się,Justin..boję się,że coś się stało,kiedy mnie nie było..mama zawsze odbiera..
-Spokojnie,na pewno wszystko jest w porządku,chodź...pojedziemy i sami się przekonamy,dobrze?
-Dobrze.-szepnęłam i razem z Justinem ruszyłam do samochodu. Nie mogliśmy się oprzeć i tak samo jak poprzedniego dnia skakaliśmy po skałkach aby dostać się na drugi brzeg rzeki. Oczywiście mogliśmy przejść normalnie lądem,ale przecież tak jest o wiele ciekawej i zabawniej. Kiedy byliśmy już po drugiej stronie szybkim krokiem udaliśmy się do samochodu chłopaka. Wsiedliśmy,a on ruszył. Jeszcze nie wiedziałam,co czeka mnie na miejscu...

*****
(Pisane przy: Klik)
Po kwadransie byliśmy już przed moim domem. Czym prędzej wysiadłam i ruszyłam do drzwi. Strasznie się zdziwiłam,kiedy okazało się,że są one otwarte. To jeszcze bardziej umocniło mnie w przekonaniu,że coś musiało się stać. Weszłam do środka,a z salonu dobiegł mnie szloch płaczącej Gracie* szybko weszłam do środka i kucnęłam przy dziewczynce. 
-Skarbie,co się stało?-spytałam i jak na zawołanie Justin znalazł się obok mnie.

Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko jeszcze bardziej się rozpłakała. Justin natychmiast ją przytulił. Jego reakcja lekko mnie zaskoczyła,ale oczywiście jak najbardziej pozytywnie. Po chwili usłyszałam,że ktoś wychodzi z łazienki na górze. Szybko stanęłam na nogi i mówiąc tylko Justinowi na ucho "Zajmij się nią" wbiegłam po schodach na górę. Moim oczom ukazała się nasza sąsiadka,panna Margaret. Kiedy mnie zobaczyła podeszła bliżej.

-Seleno,na litość boską,gdzie ty byłaś?-spytała
-Ja...nocowałam u koleżanki...a gdzie jest mama,tata i dlaczego moja siostra płacze? Czy coś się stało?
Starsza pani westchnęła i udała się na dół. Zdezorientowana podążyłam za nią. Co tu sie do cholery dzieje?
Weszłam do salonu gdzie przed chwilą weszła Margaret.
-Kto to?-spytała wskazując na Justina.
-Mój chłopak,Justin.-powiedziałam.-Czy może mi pani wyjaśnić co tu się stało?
Sąsiadka usiadła na brzegu sofy i wskazała miejsce obok siebie. Natychmiast usiadłam i przyglądałam się jej z uwagą.
-Widzisz,Selly...wczoraj w nocy twój Ojciec znowu przesadził z alkoholem. Twoi rodzice strasznie się kłócili,aż w końcu usłyszałam krzyki twojej mamy. Natychmiast tu przyszłam,jednak było za późno. Twoja mama leżała na podłodze cała pobita,a wiele jej ran krwawiło. Zadzwoniłam po pogotowie i po policje. Twój Ojciec obecnie siedzi w areszcie,a matka jest w ciężkim stanie w szpitalu. Małą znalazłam w łazience,całą roztrzęsioną. Zostałam tu na noc i zajęłam się nią. 

-O mój Boże..-szepnęłam sama do siebie.- Ale..co z nią teraz będzie? 
-Nie wiem,kochanie,ale jej stan jest naprawdę bardzo ciężki.
Kiwnęłam głową walcząc ze łzami,które zbierały się w moich oczach. 
-Dziękuję,że zajęła się pani moją siostrą.-powiedziałam,a kobieta uśmiechnęła się lekko.
-Ale czy mogłaby pani jeszcze z nią trochę posiedzieć? Chciałabym pojechać z Justinem do szpitala.
-Oczywiście,jedzcie,chętnie zajmę się Gracie.
-Dziękuję.-odpowiedziałam ściskając jej rękę w podziękowaniu. Kobieta ponownie się uśmiechnęła,a ja wstałam i wraz z Justinem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy ponownie do samochodu i całą drogę przebyliśmy w ciszy.

*****

Kiedy Justin zaparkował samochód przed szpitalem wyskoczyłam z niego tak szybko jak tylko mogłam. Trzasnęłam drzwiami i czym prędzej weszłam do środka. Skierowałam się do razu do recepcji i spytałam gdzie przebywa moja matka. Kiedy uzyskałam odpowiedź natychmiast ruszyłam w odpowiednim kierunku. Szłam tak szybko,że szatyn z trudem utrzymywał mi kroku. Stanęłam przed odpowiednią salą,jednak w środku nie było nikogo. Nagle zauważyłam lekarza,który szedł obok.
-Przepraszam bardzo!-zawołałam.-Czy wie pan coś na temat Amandy Gomez?-dodałam kiedy mężczyzna odwrócił się w moim kierunku. 
-Jest w bardzo ciężkim stanie. Ma na ciele liczne obrażenia w wyniku mocnego pobicia,oraz kilka ran na nadgarstkach prawdopodobne zadane ostrym narzędziem,jednak najgorsza jest rana zadana nożem w brzuch..kilkakrotnie.
-O matko,co z nią teraz będzie?
-Trwają przygotowania do operacji,jednak nie wiadomo czy się ona powiedzie.
-No to zróbcie coś wreszcie! A nie stoicie jak ostatnie chuje i tylko mnie straszycie!-warknęłam
-Proszę się uspokoić. Rozumiem pańskie zdenerwowanie,jednak pańskie krzyki w niczym nie pomogą. Robimy wszystko co w naszej mocy.-powiedział spokojnie. Poczułam na nadgarstku dłoń Justina oraz zobaczyłam,że podaje mi chusteczkę wzięłam ją w rękę i padłam bezradna na krzesło.
-Przepraszam.-wydukałam nie mogąc już dłużej powstrzymać łez.


-Nic się nie stało,proszę być dobrej myśli...-powiedział mężczyzna i odszedł.
Justin usiadł obok mnie i zamknął mnie w swoich opiekuńczych ramionach.

******
(Pisane przy: Klik)

Po trzech długich godzinach oczekiwania w końcu z sali operacyjnej wyszli lekarze. Obydwoje z Justinem natychmiast poderwaliśmy się z krzeseł,jednak ich miny nie wróżyły nic dobrego. Serce waliło mi jak młotem,a w oczach zbierały się kolejne łzy. 
-Przykro nam..-zaczął jeden z nich.
-Niestety nie mogliśmy już nic zrobić...-odparł drugi a ja zaczęłam płakać,a raczej wyć jak jeszcze nigdy. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja matka nie żyje,tak po prostu,odeszła i nigdy nie wróci..wiedziałam,że ten wariat kiedyś ją zniszczy,dlaczego nic nie zrobiłam?! Dlaczego nie zmusiłam jej do przeprowadzki?! Być może wszystko ułożyłoby się inaczej,a teraz..? Zostałam zupełnie sama,odpowiedzialna za młodszą siostrę.

Lekarze spojrzeli na mnie ze współczuciem i odeszli. Usłyszałam jak jeden z nich mówi tylko do pielęgniarki:
-Proszę zapisać akt zgonu o 10:08.
To całkowicie mnie dobiło. Kolejna osoba,która była dla mnie cholernie ważna odeszła.
Justin sam był wstrząśnięty tą wiadomością. Chciał mnie przytulić,jednak ja się odsunęłam. Nie chciałam w tej chwili żadnych słów pocieszenia. Chciałam po prostu obudzić się w swoim pokoju po czym zejść na dół do kuchni i przywitać się z mamą jak to robiłam codziennie,jednak nigdy już nie będę mieć takiej okazji...nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać..

-Powiedz mi,że to jest nieprawda..-wyszeptałam w końcu do chłopaka zatopiona we łzach.

Szatyn nic nie odpowiedział tylko zamknął mnie z żelaznym uścisku nie pozwalając mi się uwolnić..


*****

No hej! :D Boże,wreszcie udało mi się coś napisać! *-* No widzicie? Tylko ferie mi się zaczęły i już mogłam coś napisać.;) Mam nadzieję,że jeszcze ktoś to czyta oraz,że temu komuś spodoba się ten rozdział,który jest...no nie oszukujmy się..słaby...no cóż..ocenę zostawiam Wam. Jeżeli to czytacie bardzo proszę o krótki komentarz.:)

Pozdrawiam,
Madzia. :)


Czytasz-Komentujesz.






poniedziałek, 20 stycznia 2014

Suspension....

Witajcie Moi Kochani. 

Na początek chciałabym strasznie Was przeprosić za moją potwornie długą nieobecność. Byłam przez piewien czas zajęta. Dużo ostatnio się wydarzyło w moim życiu,jednak nie będę tu publikować swoich prywatnych przeżyć. Jeszcze raz potwornie przepraszam..

Niestety muszę zawiesić bloga na czas bliżej nieokreślony. Potrzebuję trochę czasu na uporządkowanie swoich spraw. Całkowicie odeszła mi wena,w szkole też urwanie głowy (ferie zaczynam dopiero od 17 lutego,niestety) a kiedy zaczynam coś pisać wszystko się wali i nie umiem nic złożyć w logiczną całość. Mam nadzieję,że to zrozumiecie. Postaram się jak najszybciej powrócić do Was z nowymi pomysłami. Kocham,Kocham,Kocham Wass!!!! *.*

Wasza Madzia.<3

PS. I żebyście się za bardzo nie nudzili zapraszam Was na 2 blogi,od których się ostatnio uzależniłam :
http://different-love-story-demi-and-justin.blogspot.com/
http://mysteriousstoryofjustin.blogspot.com/

Wpadnijcie,a na pewno nie pożałujecie. ! :) (Autorki dwóch wspomnianych blogów bardzo chciałabym przeprosić za brak komentarzy z mojej strony,gdyż zazwyczaj nie jestem zalogowana czytając Wasze rozdziały,ale wszystkie są świetne!)

No to tyle, do zobaczenia! :)