wtorek, 24 grudnia 2013

Merry Christmas Everyone!

Witajcie!

Tak,tak...nareszcie nadszedł ten dzień. Upragniona przeze mnie WIGILIA i wraz z nią święta! :D 

Z tej okazji pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Zdrowia,szczęścia,pomyślności,wspaniałych prezentów pod choinką,szalonego sylwestra do rana ;), i wszystkiego,wszystkiego dobrego!!!

Merry Christmas,Everyone!



*****

A teraz pora na ogłoszenia parafialne [xD]  Zostałam powiadomiona o ciekawej akcji organizowanej przez amerykańską stronę o Selenie:
http://www.selgomez-news.com/
 Jest ona bardzo ciekawa i zamierzam się do niej przyłączyć. Chodzi o to,by do końca tego miesiąca nabić Selenie dużo wejść na youtube przy jej największych hitach:

Come & Get It
Slow Down
Who Says

Chcemy spróbować dobić do 200 mln. w przypadku "Come & Get It" i "Who Says" oraz 100 mln przy "Slow Down". Może się udać,wystarczy często odświeżać stronę! Do boju Selenators! Zróbmy wspólnie prezent dla Seleny pod choinkę! :D


#200 mln views 



#200 mln views


#100 mln views



Let's GO SELENATORS! <3 







niedziela, 1 grudnia 2013

Nine.

"Tajemniczy Wielbiciel..?"


Selena's POV:

Od tamtego wydarzenia nie działo się nic ciekawego. Justin nadal się do mnie nie do mnie nie odzywał i nadal na moich oczach obściskiwał się Kate. Widocznie jest mu z nią dobrze,więc powinnam się cieszyć jednak wcale tak nie jest. Za każdym razem kiedy ich widziałam coś dziwnie kuło mnie w sercu i wyobrażałam sobie co by było gdybym to ja była na jej miejscu. Czyżby to była zazdrość? Chyba niestety tak. Ale co ja mam zrobić? Podejść do niego i powiedzieć ni stąd ni zowąd "Cześć,słuchaj przestań się spotykać z Kate bo jak was widzę aż mnie ciarki przechodzą?" czy raczej siedzieć bezczynnie jak ta mysz pod miotłą i nie mówić nic? Nie wiem co jest gorsze..fakt,że nie znoszę Kate czy fakt,że zaczynam czuć coś poważnego do Justina...te myśli dręczyły mnie niemal codziennie i ilekroć się nad tym zastanawiałam nigdy nie mogłam znaleźć dobrego rozwiązania. Jednak jedno wiem na pewno. Nigdy nie odpuszczę sobie Justina,jest dla mnie zbyt ważny. Będę o niego walczyć...


****

Obudził mnie hałas w kuchni. Natychmiast wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach na dół,sprawdzić co się dzieje. Odetchnęłam z ulgą kiedy moim oczom ukazała się moja rodzicielka,która usiłowała przygotować posiłek. Nie chcąc jej przeszkadzać po prostu udałam się na górę. Kiedy byłam już w swoim pokoju spojrzałam na zegarek. Była 7:00 czyli i tak dobrze,że już wstałam. Mam wrażenie,że o czymś zapomniałam,ale za chiny nie mogłam sobie przypomnieć o czym. Wzruszyłam jedynie ramionami wygrzebałam coś z szafy i weszłam do łazienki. Po godzinie wyszłam gotowa. Dobrze,że mam dzisiaj na drugą lekcję. Spakowałam plecak i zeszłam na dół. W kuchni zastałam moją mamę,która właśnie kończyła smażyć jajecznicę. 
-Cześć mamuś.-przywitałam ją całusem w policzek
-Cześć córcia!-odpowiedziała z nadzwyczajnym entuzjazmem.-Wesołych mikołajek,kochanie!-dodała po chwili.
O mój Boże. Kompletnie zapomniałam! Przecież dzisiaj jest piątek 6 grudnia! No jakże mogłam zapomnieć. 
-Dzięki mamuś,wzajemnie.-odparłam z wymuszonym uśmiechem,bo przecież te mikołajki nie będą się różnić niczym od poprzednich. Najwyżej dostanę jakiegoś batona,a i to nie jest nawet pewne,no cóż. Mówi się trudno,żyję się dalej.
Zasiadłam przy stole i szybko zjadłam jajecznicę,ponieważ z sypialni Ojca dobiegały dziwne dźwięki,co znaczy,że właśnie się obudził,a ja wolałam uniknąć spotkania z nim. Pożegnałam się z mamą całusem w policzek,zarzuciłam kurkę na siebie i otworzyłam drzwi,aby wyjść,gdy moim oczom ukazała się wielka paczka stojąca tuż przy drzwiach z napisem: "DLA SELENY GOMEZ". Ze zdziwieniem schyliłam się i podniosłam tajemniczą przesyłkę. 
-Selena! Zamykaj drzwi drzwi bo zimno! - usłyszałam krzyk mamy dobiegający z korytarza. Zamknęłam je,jednak nie wyszłam z domu. Byłam zbyt ciekawa co kryje się za kolorowym papierem dlatego czym prędzej go rozdarłam. Moim oczom ukazało się wielkich rozmiarów pudełko. Otworzyłam je,a moim oczom ukazała się piękna sukienka,szpilki,płaszczyk i szalik. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Kto mógł mi zrobić tak wspaniały prezent? 
-Sel,idź już,zaraz się spóźnisz..-usłyszałam głos mamy.-co ty tam masz?-dodała po chwili widząc pudełko,które trzymałam w rękach.
-Prezent..-wykrztusiłam po chwili nadal nie mogąc uwierzyć w to co widziałam.
-Od kogo?-spytała mama a ja wzruszyłam jedynie ramionami.
Na dnie pudełka zobaczyłam małą karteczkę zgiętą na pół. Sięgnęłam po nią,rozwinęłam i zaczęłam czytać:
"Proszę,ubierz te ciuchy dziś wieczorem i wyjdź z domu punktualnie o 18:00 czeka na Ciebie niespodzianka.;* Twój tajemniczy wielbiciel.<3"
-Tajemniczy wielbiciel..?- szepnęłam sam do siebie. Kto to może być?-pytałam siebie w myślach a kątem oka zauważyłam,że moja mama uśmiecha się pod nosem. Wywróciłam oczami i szybko wyszłam z domu.


*****

Przez wszystkie lekcje nie mogłam się skoncentrować. Cały czas myślałam o tym prezencie i jeszcze bardziej o tej tajemniczej karteczce. Jednak najbardziej zastanawiała mnie nieobecność Justina w szkole. Oczywiście opowiedziałam o wszystkim Demi,która zareagowała na to z wielką euforią. Zaoferowała się,że pomoże mi się przygotować na dzisiejsze spotkanie z nadawcą liścika. Trochę się denerwowałam,bo kompletnie nie wiedziałam kto to może być. Po lekcjach zmęczona ciężkim tygodniem wróciłam do domu. Zjadłam obiad i chwilę później przyszła moja przyjaciółka. Weszłyśmy na górę i pokazałam jej owy prezent. Była równie zaskoczona co ja. Nadal nic nie rozumiejąc udałam się do łazienki. Wzięłam relaksacyjną kąpiel i umyłam włosy. Weszłam z łazienki w samej bieliźnie,a przyjaciółka pomogła mi się ubrać,oraz zrobiła mi fryzurę i makijaż. Kiedy skończyłam usiadłam przed lustrem,i dosłownie mnie zatkało. Nie mogłam uwierzyć,że ta piękność po drugiej stronie to ja. Oto jak wyglądałam:

-Seliś,wyglądasz prześlicznie!-wypiszczała Dem i mnie przytuliła.
-Dzięki Demi.-odparłam z uśmiechem na ustach i wstałam z krzesła. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi tylko 5 minut do spotkania.
-Ok,trzymam kciuki. Zadzwonię do Ciebie jutro.-powiedziała Lovato,pocałowała mnie w policzek i wyszła a ja byłam coraz bardziej się denerwowałam. Włożyłam na siebie płaszcz i szalik,który również dostałam w prezencie.



Na moim zegarze właśnie wybiła punktualnie 18:00. Zbiegłam po schodach i udałam się do wyjścia jednak zatrzymała mnie moja mama. 
-Mój Boże,skarbie,wyglądasz ślicznie.-powiedziała z wrażenia zakrywając sobie usta ręką.
-Dziękuję mamo.-uśmiechnęłam się do niej,i spostrzegłam,że po jej policzkach spływają krople łez. Przytuliłam ją mocno do siebie.
-Mamo,nie płacz.-wyszeptałam jej do ucha.
Po chwili oderwała się ode mnie ocierając wierzchem dłoni mokre policzki.
-To ze szczęścia skarbie. Po prostu nie mogę uwierzyć,że jesteś już taka duża,wydaje mi się,że jeszcze wczoraj szłam z tobą na spacer w różowym wózeczku. Ten czas naprawdę leci zbyt szybko..
-Wiem mamuś,wiem..ale teraz naprawdę muszę już iść bo zaraz się spóźnię.
-Tak,wiem skarbie. Idź.Powodzenia.-powiedziała i ucałowała mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z domu. Widok,jaki przed nim zastałam wprawił mnie w osłupienie. Ścieżka przed moim domem cała była usłana płatkami róż. Nic nie rozumiejąc ruszyłam ich śladem. Dotarłam do niezwykle cichego zakątka na skraju lasu. Kiedy ślad się urwał spojrzałam przed siebie,a mym oczom ukazał się uśmiechnięty chłopak oparty o srebrne volvo. Nieśmiało postawiłam parę kroków na przód i dopiero wtedy zdołałam rozpoznać nadawcę prezentu. Czarujący uśmiech,czekoladowe,błyszczące tęczówki,wyjątkowa postawa ciała i ten znakomicie znany mi wyraz twarzy. Tym chłopakiem okazał się być Justin. Tak,Justin Bieber we własnej osobie. Więc to on był tym "tajemniczym wielbicielem"? Spodziewałam się każdego,ale nie jego. Nie po tym co zobaczyłam. Przecież on chodził z Kate! Więc dlaczego robił mi takie drogie prezenty i urządzał takie wspaniałe niespodzianki? Podeszłam bliżej i gdy stanęłam z nim twarzą w twarz dopiero ośmieliłam się odezwać.
-Co to wszystko ma znaczyć? W co ty grasz,Bieber?-spytałam surowym tonem.
-A może najpierw jakieś "Hej",albo chociaż "dziękuję"?-spytał chcąc zmienić temat na co wywróciłam oczami.
-Odpowiedz na moje pytanie.-powiedziałam twardo krzyżując ręce na piersi.
-Po prostu chciałem Ci zrobić niespodziankę.-odpowiedział obojętnie uśmiechając się.
-No a ten prezent?
-To ty nie wiesz? Przecież dzisiaj są mikołajki.-zaśmiał się.
-Wiem o tym-zmroziłam go spojrzeniem.-Co to wszystko ma znaczyć? Te drogie prezenty? Teraz to? Nie powinieneś iść z nią do Kate?
-Do Kate? Czemu?
-Hmm..no nie wiem...-udawałam zastanowienie- Bo to twoja dziewczyna?-wysyczałam kładąc znaczny nacisk na słowo "dziewczyna" na co szatyn wybuchnął gromkim śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?-zapytałam zdezorientowana,a ten dalej śmiał się jak kompletny kretyn.
-Ale z Ciebie dureń,Bieber!-wrzasnęłam na cały głos i odwróciłam się z zamiarem powrotu do domu.
-Kate to nie jest moja dziewczyna!-w pewnym momencie usłyszałam krzyk szatyna na co natychmiast się odwróciłam. 
-Jak to? -zapytałam kompletnie zbita z tropu znów podchodząc do niego bliżej.
-Normalnie. Udawaliśmy związek,żeby jej były chłopak się od niej odczepił,a przy okazji,żeby wzbudzić w kimś zazdrość.-powiedział uśmiechając się łobuzersko.
-W kim?
-A,tego już Ci nie powiem,to moja słodka tajemnica.-powiedział puszczając mi oczko.-Wiedziałem,że będziesz w tym świetnie wyglądać,ale nie przypuszczałem,że aż tak.-powiedział drapiąc się po głowie na co się zaśmiałam. 
- Dziękuję Justin. To wspaniały prezent.-powiedziałam całując go w policzek.
-Wyjątkowy prezent dla wyjątkowo pięknej niewiasty.-mruknął mi do ucha a moje policzki nabrały znajomych odcieni brzoskwini. 
-Tylko głupio mi,że ja nie mam nic dla Ciebie..-zmieszałam się i uciekłam wzrokiem na bok.
-Ty tu jesteś. Niczego więcej nie chcę.-znów usłyszałam jego niezwykle seksowną chrypkę i poczułam jego charakterystycznie miarowy oddech na swoim uchu. Nie pozostało mi nic innego,więc tylko się uśmiechnęłam. 
- Dasz mi się gdzieś porwać?
-Tobie zawsze.-odparłam z lekkim uśmiechem na ustach. Justin otworzył przede mną drzwi pasażera,a ja posłusznie zajęłam miejsce obok kierowcy i zapięłam pas. Po chwili szatyn usiadł obok mnie i ruszył z piskiem opon.
-Dokąd mnie zabierasz?
-Dowiesz się w swoim czasie.-powiedział seksownie poruszając brwiami co wywołało u mnie kolejny napad śmiechu. Śmialiśmy się całą drogę i przestaliśmy dopiero wtedy gdy Justin zaparkował volvo w jakimś oddalonym o 10 km. miejscu od miasta. Odpięłam pasy i wysiadłam z pojazdu i po chwili Justin uczynił to samo. Podszedł do mnie od tyłu.
-Ufasz mi?-znów poczułam jego ciepły oddech na swoim ciele.
- Ufam.-odpowiedziałam nadzwyczaj pewnie i w tej samej chwili chłopak zasłonił mi oczy i zaczął gdzieś prowadzić. 
-Nie podglądaj.-zaśmiał się po drodze na co parsknęłam śmiechem.
Po mniej więcej 5 minutach drogi Justin wreszcie odsłonił mi oczy a ja stałam jak wryta. Po raz kolejny nie mogłam uwierzyć w to co widzę. To był dosłownie raj. Dookoła dzika przyroda,a tuż przede mną ukazał się wodospad i kilka skałek.

 Razem z Justinem zaczęliśmy po nich skakać aż w końcu znaleźliśmy się pod wodospadem i zaczęliśmy się chlapać niczym małe dzieci..dziwne,że woda jeszcze nie zamarzła,w końcu mamy grudzień,ale w sumie w tym roku jeszcze śniegu nie widziałam. Na bank będę chora,ale co tam. Kiedy wreszcie się ogarnęliśmy wyszliśmy na ląd,Justin złapał mnie za rekę i znów gdzieś prowadził. Tym razem moim oczom ukazał się miękki piasek i niezwykle piękne kamienie,które były ułożone na kształt serca,a na 2 starych płytach kamiennych były porozstawiane świece w tym samym kształcie. Podeszłam bliżej i jeszcze bardziej mnie zamurowało. (Nie sądziłam,że jest to w ogóle możliwe) W środku tego serca,ktoś (na pewno Justin) napisał na piasku " Seleno Marie Gomez,kocham Cię,czy zostaniesz moją dziewczyną?"
- No i co ty na to?-usłyszałam dobrze znany mi głos.
Odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam go w usta.
-Czy taka odpowiedź wystarczy?-zapytałam z błyskiem w oku.
Chłopak z satysfakcją pokiwał głową i przyciągnął mnie do siebie,a ja poczułam w sobie tysiące..co ja gadam...miliony,miliardy motylków. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłam naprawdę szczęśliwa. Po chwili nasze usta złączyły się w przepełnionym miłością,namiętnym pocałunku.


****

Cześć i czołem! Umm..co myślicie o tym rozdziale? Chciałam,żeby wyszedł idealnie,ponieważ być może to najważniejszy rozdział w tym opowiadaniu. Mam nadzieję,że Wam się spodoba,chociaż mi samej on się nie bardzo podoba,ale ja już tak mam.;) Liczę na wasze szczere opinie. Pozdrawiam.;*

Wasza Madzia.<33

Czytasz=Komentujesz.





poniedziałek, 25 listopada 2013

Eight.

"Wiedz,że z Seleną Gomez się nie zadziera."


Selena's POV:

Od tego beznadziejnego dnia minęły dwa tygodnie. Czas wlókł mi się niemiłosiernie,a poczucie winy wzrastało z każdą chwilą. W nocy w ogóle nie mogłam spać,straciłam apetyt i ogólnie jest ze mną nie najlepiej. Jak tylko zamykam oczy ukazuje się mi się znienawidzona przeze mnie scena w jakimś..mm..trudno to nawet określić...opuszczonym magazynie. Nie wiem do końca co tam robiłam,ale czegoś szukałam. Nagle z dworu dobiegły jakieś dziwne odgłosy,a do pomieszczenia wpada dwójka uzbrojonych zbrodniarzy,zaczęli do mnie strzelać a nagle wbiega tam Justin i zabiera mnie stamtąd. Razem wybiegliśmy na zewnątrz a tamci nas gonili,aż w końcu wyjęli broń i zaczęli strzelać. Nagle ziemia pod nami zaczęła się rozjeżdżać, i wpadłabym w przepaść gdyby nie Justin,który dosłownie rzucił mnie na drugą stronę i krzyczał abym natychmiast uciekła,jednak gdy tamci go dopadli nie mogłam się ruszyć. Najpierw go zmasakrowali a potem zastrzelili,więc w ostatnim momencie zdążył na mnie spojrzeć,a jego wyraz twarzy przyprawia mnie o dreszcze:

W tym momencie właśnie zawsze się budzę. Nie wiem co ma znaczyć ten okropny sen,ale nawiedza mnie on coraz częściej przez co nie spałam już siódmą noc z rzędu. Właśnie wstałam z łóżka po kolejnej nieprzespanej. Podeszłam do lustra i aż podskoczyłam. Moje wory pod oczami wyglądały okropnie,do tego byłam cała blada i roztrzepana.
Miejmy nadzieję,że make-up czyni cuda...-zaśmiałam się w myślach i czym prędzej wyjęłam swoje szmaty z szafy i udałam się na palcach do łazienki. Wyszłam z niej po godzinie gotowa do wyjścia. Następnie wzięłam swój dziurawy i brudny plecak i spakowałam do niego zniszczone książki,które w zeszłym roku odkupiłam za grosze od jakiegoś kolesia. Nie były one w dobrym stanie,ale co innego mam zrobić jak Ojciec wszystkie pieniądze potrafi wydać na alkohol?
Westchnęłam ciężko i zeszłam po cichu na parter,ponieważ mój tata,tradycyjnie miał kaca. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie szybko kanapki z dżemem,ponieważ tylko to znalazłam w lodówce. Kiedy zjadłam umyłam ręce i wyszłam z domu zamykając go na klucz. W drodze do szkoły nie wydarzyło się nic szczególnego. Właśnie mijałam ostatni zakręt,gdy nagle pod drzewem zauważyłam pewną dziewczynę. Chyba na kogoś czekała,bo co chwilę rozglądała się na boki. Kiedy akurat obok niej przechodziłam nagle zauważyłam,że podchodzi do niej Justin. Już chciałam do niego podejść,jednak to co zobaczyłam zatrzymało mnie w pół kroku. Zasłonił dłońmi Kate oczy a ta z uśmiechem odwróciła się do niego,a ten pocałował ją w policzek.

Widząc to łzy napłynęły mi do oczu,sama nie wiem do końca dlaczego. Szybko je otarłam nie chcąc okazać słabości. Tak chce pogrywać,proszę bardzo. Uniosłam głowę do góry i udając,że ich nie widzę udałam się do budynku. Po drodze złapałam Demi za ramię i ruszyłam z nią do toalety. Dziewczyna zdziwiona ruszyła ze mną. Wepchnęłam ją delikatnie do środka i sama tam weszłam zatrzaskując mocno drzwi. 
-Czy ty wiesz co on zrobił?! -wydarłam się na cały głos.
-A skąd mam wiedzieć,skoro nawet mi nie powiedziałaś o kogo chodzi?-spytała i teatralnie wywróciła oczami.
-O Justina! Nie uwierzysz...przed chwilą widziałam jak całował Kate Rossen!
Demi wywaliła oczy na wierzch i popatrzyła na mnie tak jakbym się z choinki urwała.
-Yyy..jesteś pewna? Przecież Kate ma chłopaka...oj,Sell,Sell...z tobą jest naprawdę coraz gorzej skoro masz halucynacje...
-Demi,na litość boską nic mi się nie przewidziało! Wiem co widziałam! -wrzasnęłam i walnęłam pięścią w ścianę z taką siłą,że chwilę później jęknęłam z bólu. 
-Na pewno?
-Tak,na pewno,skoro mi nie wierzysz..chodź,pokażę Ci!-złapałam ją za rękę i czym prędzej wybiegłam ze szkoły. 
-Teraz mi wierzysz? -syknęłam wskazując na Justina i Kate obściskujących się pod drzewem.
Demi wpatrywała się w nich nie mówiąc nic przez jakieś 3 minuty a ja natomiast stałam obok niej zła jak osa z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jak on mógł mi coś takiego zrobić?! No okej,nie jesteśmy ani nie byliśmy razem,ale wtedy na imprezie..naprawdę myślałam,że on coś do mnie czuje. Naprawdę chyba palma mi wtedy odbiła. Przecież wiadomo,że taki super mega przystojny facet nigdy nie zainteresuje się kimś takim jak ja,a Kate jest ładna i bardzo inteligentna. Nic dziwnego,że wybrał ją,jednak ja postanowiłam się zemścić na Justinie,zrobię mu to samo co on mnie. Jeszcze mnie popamięta.

***

3 pierwsze lekcje minęły normalnie,czyli nudnie. Usłyszałam zbawczy dzwonek i wybiegłam z klasy na korytarz. Stanęłam pod ścianą i czekałam,aż nadarzy się odpowiednia okazja,aby dokonać swej słodziutkiej zemsty. Pierwszy jej element właśnie wyszedł. Był nim Eric. Chłopak,którego zamierzałam -mówiąc podle-wykorzystać. Mam nadzieję,że nie będzie miał mi tego za złe. Poczekałam jeszcze z dwie minuty aż z klasy wyszedł Justin i Chris. Bingo! Nie ma z nim Kate,czyli teraz jest ten idealny moment. Krokiem modelki podeszłam do Eric'a w między czasie sprawdzając,czy Justin to widzi. Chris właśnie go szturchnął i szatyn na mnie spojrzał. 
Teraz albo nigdy Sell..-pomyślałam i przyspieszyłam kroku. Kiedy stanęłam na przeciwko niego spojrzałam mu w oczy,a on patrzył w moje. Uśmiechnęłam się do niego,a on to odwzajemnił.
-Masz plamę na koszuli.-powiedziałam i wskazałam dla zmyłki na jego ubranie.
-Serio?-zdziwił się i spojrzał w kierunku,w którym pokazałam,a ja korzystając z okazji wpoiłam się w jego usta kątem oka obserwując reakcję Justina.

Był wściekły,jednak starał się maskować. Ha! Czyli jednak mu na mnie zależy,pytanie tylko w takim razie po co związał się z Kate? Żeby zrobić mi na złość z powodu jednej kłótni? Nie wiem czy chcę wiązać się z takim facetem. Kiedy wreszcie oderwałam się od Erica,był niemało zaskoczony. Wpatrywał się we mnie nie wiedząc co ma powiedzieć,ale sądząc po jego reakcji spodobało mi się. Oby nie za bardzo bo nie mam zamiaru tego powtarzać. Po omacku wyjął z kieszeni spodni małą karteczkę i wsunął mi ją pomiędzy palce po czym odszedł. Rozwinęłam ją. Był na niej szereg cyfr. Zapewne jego numer telefonu. Odwróciłam się i udałam,że chowam ją do kieszeni,a tak naprawdę wyrzuciłam do kosza. Spojrzałam w kierunku Justina a ten spiorunował mnie jedynie spojrzeniem po czym zniknął za drzwiami. Sam wymyślił tą grę,więc ma za swoje. Uśmiechnęłam się triumfalnie. 
-Wiedz,że z Seleną Gomez się nie zadziera.-szepnęłam zadziornie w kierunku zamkniętych drzwi,w których sekundę temu zniknął Justin. Usłyszałam dzwonek i znudzona udałam się na kolejną lekcję.



*****

Tak,wiem...nawaliłam,zabijcie mnie..*o*, naprawdę was przepraszam,że nie pisałam dla was przez ponad miesiąc,ale kompletnie nie miałam weny,ten rozdział jest krótki i do kitu,wiem to,ale na chwilę obecną nie umiem wymyślić nic lepszego. Przepraszam.;(

Wasza Madzia.

;**


Czytasz-Komentujesz








piątek, 4 października 2013

Seven.

"Zabiję Go..po prostu uduszę gołymi rękami!"


Selena's POV:

Podałam mu swój numer telefonu...czy dobrze zrobiłam? Nie mam pojęcia. Tego dowiem się w następnych najbliższych dniach,może tygodniach. Wiem,że powinnam być bardziej ostrożna,ale co ja poradzę,że jego oczy przyprawiały mnie o zawrót głowy i przy nim traciłam swój-może i niezbyt duży-rozum. To było takie słodkie jak wtedy uratował mnie od tamtych kolesi...chociaż nie wiem czy "uratował" to właściwe określenie. Nie jestem pewna czy Ci kolesie by mi coś zrobili,ale i tak cieszę się,że Justin mnie stamtąd zabrał. 

Właśnie przybiegłam pod budynek,w którym odbyła się ta impreza. Rozglądałam się we wszystkie strony jednak nigdzie nie mogłam dostrzec swojej przyjaciółki.

-Demi???!!!!! Demi gdzie jesteś?!-krzyknęłam i ponownie rozejrzałam się dookoła. Nagle usłyszałam czyiś stłumiony szloch. Bez wahania ruszyłam w odpowiednim kierunku. Po 2 minutach intensywnego marszu zobaczyłam pewną drobniutką istotkę skuloną pod drzewem. Podeszłam bliżej i dosłownie mnie zamurowało. Tą osobą była moja przyjaciółka. Natychmiast do niej podbiegłam i padłam na kolana. Objęłam ją,a ona jak małe dziecko wtuliła się we mnie. Próbowałam ją jakoś uspokoić,ale to nic nie dawało,nie wiedziałam co mam robić,aż w końcu dostrzegłam pośród drzew moją nadzieję. Owa nadzieja gdy tylko mnie zobaczyła natychmiast uśmiechnęła się szeroko,a zaraz potem głęboko się zamyśliła. Następnie podeszła do mnie i Demi.
-Cześć Sel,a co tu się stało?-spytał nikt inny jak Justin
-Cześć,no właśnie usiłuję się dowiedzieć,ale bez powodzenia.
Justin również spróbował,ale tak jak ja w odpowiedzi usłyszał tylko jeszcze większy szloch. Oboje z Justinem wymieniliśmy między sobą bezradne spojrzenia,a po chwili chłopak wziął Demi na ręce. Dziewczyna zadrżała a ja spojrzałam na Justina spod byka. Ten się zaśmiał i uspokoił mnie jednym,spokojnym uśmiechem.
-Spokojnie. Nic jej przecież nie zrobię. Z chęcią odwiozę Was do domu.
-Naprawdę mógłbyś?
-Jasne,żaden problem.
Uśmiechnęłam się do chłopaka z wdzięcznością i razem udaliśmy się do jego samochodu. O mało oczy nie wyskoczyły mi z orbit kiedy zobaczyłam to cacko. Krwisto czerwony kabriolet. Takiego samochodu nie widziałam nawet w moich snach tylko w jakiś bardzo drogich salonach samochodowych,do których zaglądam tylko przez szyby jak wracam ze szkoły,no bo po co miałabym tam zaglądać. Justin widząc moją reakcję nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Udałam obrażoną i wsiadłam do środka zapinając pasy. Usłyszałam jak tylne drzwi się otwierają a po chwili na tylnych siedzeniach siedziała,a raczej leżała Demi,Justin po chwili zajął miejsce obok mnie za kierownicą. 
-To gdzie mam zawieść?
Podałam mu adres Demi starając się,aby mój głos brzmiał złowrogo,jednak coś nie bardzo mi wyszło. Justin zaśmiał się a ja ciężko westchnęłam i oparłam czoło i zimną szybę. Po chwili samochód ruszył z bardzo głośnym warkotem silnika. Nigdy nie jechałam z taką szybkością i w takim aucie. Zadrżałam,a Justin znowu zaczął się śmiać. Spiorunowałam go spojrzeniem,ten facet ma zdecydowanie za bardzo rozwinięte poczucie humoru,ze wszystkiego by się tylko śmiał. Westchnęłam tylko i przez całą drogę już nic ciekawego się nie działo.


******


Po jakichś 10 minutach wjechaliśmy na teren posesji państwa Lovato. Wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami udając,że nadal jestem zła. Z wysoko uniesioną głową podeszłam do drzwi i czekałam aż Justin łaskawie wyniesie Demi z samochodu. Po chwili roztrzęsiona dziewczyna stanęła obok mnie i drżącą ręką otworzyła torebkę. Jednak nie była w stanie nawet chwycić kluczy. Westchnęłam i sama je znalazłam. Otworzyłam mieszkanie i pomogłam wejść przyjaciółce do środka. Byłam zszokowana jej stanem,nigdy jeszcze jej takiej nie widziałam. Musiało stać się naprawdę coś strasznego. Justin wszedł do domu i jakby nigdy nic rozwalił się na kanapie w salonie. Dobrze,że przynajmniej Dallas ani rodziców Demi nie było w domu.
-Co ty sobie robisz? Mieszkasz tu czy co?
-Nie,ale jako że was odwiozłem chyba mam prawo odpocząć,prawda? A poza tym i tak nie zamierzam nigdzie iść,zostanę z wami.-odpowiedział i sięgnął po pilota od telewizora. Czy wszyscy faceci są tacy nierozgarnięci czy tylko on? Wywróciłam oczyma i objęłam przyjaciółkę w pasie pomagając jej dojść do kanapy. Kiedy na niej usiadłyśmy natychmiast wyrwałam Justinowi pilota z ręki i wyłączyłam telewizor. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Moja przyjaciółka jest w ciężkim szoku a ten nic tylko sobie telewizję ogląda,no bez przesady,są chyba jakieś granice,prawda?
Spojrzałam jeszcze raz na przyjaciółkę. Jej stan nie uległ żadnej zmianie,żadnej poprawie,no bo przecież gorzej już chyba być nie mogło. Ujęłam jej dłonie i mocno je ściskając powtórzyłam pytanie,które zadałam jakiś czas temu w lesie.
-Demi,proszę powiedz co się stało...
Dziewczyna uparcie nie reagowała,westchnęłam i udałam się do kuchni w celu przygotowania herbaty. Może to jej choć trochę pomoże? Szczerze mówiąc w to wątpię,ale spróbować nie zaszkodzi. Wyjęłam z szafki trzy kubki i wstawiłam wodę na herbatę cały czas nasłuchując czy przypadkiem Demi czegoś nie mówi,jednak nic takiego nie nastąpiło. Kiedy woda się zagotowała zalałam herbatę i wróciłam z kubkami do salonu i postawiłam naczynia na stoliku. Justin od razu sięgnął po jedną a Demi jak siedziała tak siedziała. Cały czas martwym wzrokiem była wpatrzona w okno. Tylko co parę sekund mrugała i płytko oddychała,poza tym nie dawała żadnych oznak życia. Justin pomachał jej ręką przed oczami i...nic. Nadal żadnej reakcji z jej strony. Ponownie złapałam jej ręce.
-Demi,czy ty w ogóle mnie słyszysz?-spytałam drżącym głosem.
Dziewczyna lekko pokiwała głową,ale nadal się nie odzywała.

-Demi...-zaczęłam,ale natychmiast przerwałam ponieważ moja przyjaciółka wreszcie otworzyła usta.
-Znowu to zrobiłam..-powiedziała zachrypniętym głosem i znowu zamilkła.
-Co zrobiłaś? Proszę,Demi..powiedz co się stało!
-Znowu dałam się omamić i wykorzystać facetowi...-powiedziała a po jej policzku spłynęła łza.Natychmiast ją otarłam i objęłam mocno dziewczynę,a ona na nowo zaczęła szlochać.Z Justinem wymieniliśmy się bezsilnymi spojrzeniami i oboje westchnęliśmy. W normalnej sytuacji pewnie bym się z tego śmiała,ale to nie była odpowiednia chwila. 
-Demi,proszę..
Dziewczyny spojrzała na mnie smutno i głośno przełknęła ślinę.
-No bo...tam było tak dużo ludzi,i..i ty gdzieś zniknęłaś,no i wtedy podszedł do mnie ten...chłopak.-z każdym słowem coraz bardziej łamał jej się głos,ale ja musiałam się dowiedzieć co się stało. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.
-Który chłopak?-wtrącił Justin patrząc na brunetkę uważnie.
-T-T-Ten co stał wtedy z tobą w przedpokoju,kiedy ja z Seleną przyszłyśmy.-powiedziała drżącym głosem.
-Chris?-zapytał Justin podnosząc jedną brew do góry. Na dźwięk tego imienia Demi mocno zadrżała,zacisnęła powieki,a po jej policzkach spłynęły świeże łzy,pokiwała głową i na nowo się rozkleiła.
-Co on Ci zrobił?-spytaliśmy równocześnie z Justinem. 
Podałam przyjaciółce chusteczkę higieniczną a ona szybko otarła nią mokrą twarz i wydmuchała porządnie nos. 
-No i on wtedy zabrał mnie tam,gdzie było bardzo tłoczno,chyba do salonu..nie jestem pewna..-tu przerwała,by ponownie wydmuchać nos- no i wtedy zaproponował mi drinka,zgodziłam się i poszliśmy się napić. Po 3 drinkach chciałam już przestać,jednak on zamawiał więcej i więcej,więc piłam. No i przestaliśmy dopiero po 6 drinku. Byliśmy naprawdę nieźle pijani,no i ja pod wpływem tego zaproponowałam wspólny taniec na parkiecie. Zaczęliśmy tańczyć,myślałam,że będzie miło,ale się myliłam. Z czasem zaczął pozwalać sobie na coraz więcej i w końcu zaczął mnie obmacywać..i potem chciałam Ciebie znaleźć,ale on złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć...nie chciałam z nim iść,ale nie mogłam mu się wyrwać,ale on był za silny. W końcu wrzucił mnie do jakiejś gościnnej sypialni czy co to tam było..przycisnął do ściany i zaczął nachalnie całować,potem rzucił mnie na łóżku,zaczął rozbierać i...-nie dokończyła bo wybuchła histerycznym płaczem. Cała się trzęsła. Czułam od środka z każdą minutą budzi się dzika wściekłość,jak u jakiegoś seryjnego mordercy. Zacisnęłam dłonie w pięści i powoli wstałam z miejsca.

-Zabiję Go! Po prostu uduszę gołymi rękami!-wycharczałam przez zaciśnięte zęby i stalowym krokiem ruszyłam ku wyjściu. Usłyszałam jak Demi pisnęła,pewnie chciała mi coś powiedzieć,ale nie była w stanie tego wydusić. Dla mnie nie liczyło się już nic więcej...chciałam tylko dopaść tego chuja i zrobić z nim porządek,chciałam go najzwyczajniej w świecie zabić. Nie ważne jak,byleby tylko teraz,z zimną krwią,bez żadnej litości. Kiedy już miałam wychodzić poczułam czyjeś silne ręce,które otaczają mnie w talii i uniemożliwiają jakikolwiek ruch. Zaczęłam się szarpać,krzyczeć,a nawet warczeć. Chciałam uderzyć go łokciem w brzuch,aby mnie puścił,jednak i to mi się nie udało. Po chwili Justin odwrócił mnie przodem do siebie.
-Selena,uspokój się!-wrzasnął.
-Puszczaj!-syknęłam plując mu w twarz i wyrywając się jeszcze bardziej.
-Oddychaj,oddychaj głęboko.-rozkazał spokojnym tonem. Spojrzałam na niego niczym rozwścieczony byk i znowu to się stało,znowu utonęłam w jego oczach a cała złość rozpłynęła się gdzieś zaledwie w ułamku sekundy. Odetchnęłam głęboko i pokiwałam głową na znak,że bez obaw może mnie puścić. Uczynił to z ochotą i uśmiechnął się. Bez słowa odwróciłam się i poszłam do kuchni. Otworzyłam trzecią szafkę od góry i wyciągnęłam z niej bardzo silne krople na uspokojenie sięgnęłam jeszcze po łyżkę i wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapę obok Demi i nalałam na łyżkę dość sporą dawkę tych kropli,podsunęłam łyżkę pod nos dziewczyna a ona bez słowa szybko połknęła krople. Justin przykrył ją kocem,a ja położyłam poduszkę na swoich kolanach. Demi bez większego tłumaczenia wszystko zrozumiała i zmęczona opadła na poduszkę,a ja zaczęłam głaskać dziewczynę po włosach. Spostrzegłam,że Justin się nam przygląda uśmiechając się lekko,jednak ja postanowiłam to zignorować.


*****

Demi spała jakieś dobre 4 godziny,ponieważ dochodziła już 4 nad ranem. Mimo tego,że nie spałam całą noc nie odczuwałam żadnej oznaki zmęczenia,nie wiedziałam czy to może zasługa Justina,czy może mojej silnej woli.

-Sell..-odezwał się Justin szeptem.
Spojrzałam na niego pytająco jednocześnie upewniając się,czy Demi przypadkiem się nie obudziła.
-Proszę nie miej tego za złe Chrisowi..on po prostu..-zaczął,a ja spojrzałam na niego,jakby z choinki się urwał. Czy on sobie robił jakieś żarty? Ja miałam mu niby odpuścić? Po tym co on chciał zrobić mojej najlepszej przyjaciółce? Nie doczekanie!
-Słucham? Justin,ty śmiesz go jeszcze bronić?-zapytałam lekko podwyższonym tonem.
-Sel,zrozum..Chris to mój przyjaciel,dobrze go znam,on nie byłby zdolny do gwałtu!-również lekko podniósł głos.
-Sugerujesz,że Demi zmyśla?!-krzyknęłam bez opamiętania.
-Nie! Po prostu on za dużo wypił,to nie jest jego wina!
-Mógł się kontrolować,nie jest przecież 5-latkiem,żeby go pilnować! O mały włos nie dopuścił się gwałtu,ty wiesz co by się stało jakby Demi na przykład zaszła w ciążę,hm?! Albo zaraziła się jakąś chorobą weneryczną,albo Hiv'em?!
-On ma problemy z alkoholizmem,nie może tego przezwyciężyć,tak trudno to zrozumieć?!
-A czy ty nie możesz zrozumieć,że on o mały włos nie zgwałcił Demi?! Ona mogłaby zajść w ciążę,czy ty tego nie rozumiesz?! Miała by zrąbane całe życie! Stałaby się samotną matką z dzieckiem,bo przecież Chris nawet by się nie przejął tym,że zrobił jej dziecko!
-A skąd ta pewność,hmm?!
-BO WSZYSCY FACECI TO ŚWINIE!-wydarłam się na cały głos a Justin zamarł. Dopiero po chwili dotarło do mnie co przed chwilą powiedziałam..nie chciałam tego powiedzieć,ale byłam taka zdenerwowana,że nie panowałam nad sobą.
Justin bez słowa poderwał się z kanapy,zarzucił na siebie swoją skórzaną kurtkę i szybkim krokiem szedł do drzwi. Czułam się jak kompletna idiotka,zraniłam go...
Odwrócił się tuż przy drzwiach i spojrzał na mnie oczami przepełnionymi niewyobrażalnie wielkim bólem.
-Myślałem,że jesteś inna..-szepnął i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. W tej samej chwili samotna łza spłynęła po moim policzku. 
-Wybacz..-szepnęłam w kierunku zamkniętych drzwi. Po chwili usłyszałam,głośny warkot silnika,a po chwili wszystko ucichło. Wszystko spieprzyłam...z resztą jak zwykle...


*****

Hej! :D Oto dopiero 7 rozdział...jeny..ale ja się wlekę..nie ma co,przepraszam Was za to,ale po prostu kompletnie nie mam czasu na pisanie.;( Postaram się coś poprzestawiać w moim planie,ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję,że rozdział Wam się spodoba,czekam na Wasze komentarze,jeszcze raz przepraszam.

Bye.<3 ;***




Czytasz=Komentujesz

7 komentarzy- nowy rozdział.








sobota, 7 września 2013

Six.

"Weź się w garść.."



Demi's POV:


Kiedy wleciałam do tego wielkiego budynku tuż za Seleną,która oszalała z braku nikotyny na początku byłam zdezorientowana. Nikt w ogóle jej nie ochrzanił za to,że wpadła do tego domu jak do siebie. Zauważyłam Justina,który rozmawiał ze swoim kolegą. Każdy z nich trzymał w ręku dość sporą szklankę piwa. Nie wiedziałam czy byli jeszcze w miarę trzeźwi czy już nieźle wstawieni. Nagle podszedł do mnie ten drugi. Nie wiedziałam co zrobić ani jak się zachować.To był pierwszy facet który podszedł do mnie sam z siebie. Dallas była ode mnie o niebo lepsza w tych sprawach. Cholera...co ja mam zrobić?-pytałam się w myślach nerwowo oglądając swoje paznokcie. Chłopak był coraz bliżej mnie.

-Weź się w garść..- skarciłam się w myślach i podniosłam wzrok. Nieznajomy praktycznie stał już tuż przede mną. Spojrzałam mu w oczy i natychmiast poczułam jak się rozpływam. Wzrok miał taki...odważny,twardy,ale także niezwykle troskliwy i delikatny jednocześnie. Dziwnie,nie?

-Cześć.-usłyszałam z jego ust niezwykle seksowny i lekko zachrypnięty głos. Poczułam dziwne mrowienie w karku i mimowolnie drgnęłam. Jego wargi rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. Ten sam wpłynął na moje usta,sama nie wiem nawet dlaczego.
-Hej..-mruknęłam próbując uciec gdzieś wzrokiem. Kiepska ze mnie flirciara,niestety.
-Jestem Chris.-powiedział i wyciągnął rękę w moim kierunku. Spojrzałam na niego niepewnie. Uśmiech nie znikał mi z twarzy. 

-Matko,jaki on jest przystojny...-przemknęła mi przez głowę jedna niewinna myśl. Zaraz,moment,chwila,stop..wróć...co ja wygaduję? Czyżbym ja się..? Nie,ogarnij się,Demi! Ty go nawet nie znasz a będziesz się w nim zakochiwać?! To paranoja!

-Demi..-mruknęłam i uściskałam jego dłoń. Znów to dziwne mrowienie w karku. Miał taką miękką,delikatną i nieskazitelną cerę. Dopiero po jakichś 10 sekundach za orientowałam się,że nasz uścisk jest zbyt długi,więc czym prędzej szybko wycofałam rękę i spłonęłam rumieńcem. 

W tym samym momencie poczułam rękę chłopaka na swoim policzku. Tym razem dreszcze wstrząsnęły całym moim ciałem. Nigdy jeszcze nie uzyskałam jeszcze tyle czułości od jakiegoś chłopaka,tym bardziej zupełnie dla mnie obcego.
-Ślicznie wyglądasz,kiedy się rumienisz.-wymamrotał prosto do mojego ucha,a ja nerwowo się zaśmiałam. Czy to było normalne,że zupełnie obcy facet mówi Ci takie rzeczy i na dodatek stoi zaledwie parę centymetrów przed tobą? Nie sądzę. Po raz pierwszy w życiu naprawdę chciałabym mieć przy sobie moją starszą siostrę. Napewno nie pozwoliłaby mnie skrzywdzić,doradziła na co mogę sobie pozwolić,a na co nie. Niestety nic nie poradzę na to,że nigdy nie byłam na tyle odważna,żeby sama kroczyć przez życie i nie potrzebować co chwilę korzystać z czyiś rad. Zawsze byłam typową "szarą myszką" żyjącą w cieniu,bez własnego zdania.

-Dzięki.-odparłam zawstydzona i odwróciłam głowę w drugą stronę. Cały czas czułam całym swoim ciałem Jego bliskość. Czułam jego niezwykle przyciągający,świeży zapach oraz czułam na swojej szyi jego przyśpieszony oddech. Owszem,czuć było od niego alkohol,ale w tej chwili mi to nie przeszkadzało. Moje serce zaczęło mi bić jak młotem,a ciśnienie podskoczyło mi do 300-stu. Czułam jak tracę panowanie nad sobą. 
-Chodź.-mruknął i pociągnął mnie do salonu,gdzie znajdowała się większa część zaproszonych gości. Jedni pili drinki,inni piwo,palili cygara,inni tańczyli,a jeszcze inni obmacywali się gdzieś po kątach. Czułam jak zbiera mi się na wymioty,jednak postanowiłam być twarda i chociaż raz pokazać,że ja też potrafię się bawić. Wraz z Chrisem udaliśmy się do małego baru. Zamówił u kumpla jakiś napój i cały czas na mnie patrzył. Nawet nie zauważyłam,kiedy położył swoją rękę na moim udzie...
Kiedy kolega Chrisa podał nam zamówiony przez niego napój oczywiście wypiliśmy wszystko do dna. Nie smakowało mi zbytnio,ale uśmiechnęłam się chcąc pokazać,że świetnie się bawię. Chris zamawiał kolejne napoje jak szalony,a ja nie mogąc wymięknąć musiałam wypić wszystko co mi wsunął pod nos. Jeden drink,drugi,trzeci,czwarty,piąty...przy szóstym poczułam,że mam mroczki przed oczami. 

-No pięknie się urządziłaś Demetria..-przemknęło mi przez myśl. 
-Chodźmy potańczyć-zaproponowałam z uśmiechem na co chłopak przystał z ochotą. Na trzeźwo w życiu bym tego nie zaproponowała,ale jak widać alkohol zrobił swoje. Poszliśmy na tzw. "parkiet" a raczej w miejsce,gdzie wszyscy tańczyli. Muzyka była  w miarę niezła,jednak nie były to do końca moje klimaty. Bawiliśmy się całkiem nieźle,aż do chwili kiedy poczułam,jak Chris łapie mnie w talii i ściska mi pośladki. Umm,nie byłam do tego zbytnio przyzwyczajona..co ja gadam? W ogóle nie byłam! Zadrżałam jednak uśmiechnęłam się nie chcąc pokazać mojej słabej strony. Zaczęłam się go bać...a zapowiadało się miło...


****

Pół godziny później nadal wywijaliśmy różne wygibasy w rytm muzyki. Reszta gdzieś się ulotniła i w salonie,który jeszcze parę minut temu był pełny osób nagle stał się prawie pusty i można było spokojnie odetchnąć. Rozejrzałam się po pomieszczeniu,jednak nigdzie nie mogłam znaleźć Selly. Zaczęłam się o nią martwić. A co jeżeli coś jej się stało? W tym samym momencie poczułam jak Chris łapie mnie za rękę i gdzieś ciągnie. Byłam zdezorientowana,jednak poszłam nim. Kiedy chciał iść ze mną na górę wyrwałam się i chciałam zbiec na dół jednak on mnie zatrzymał. Poczułam jego stalowy uścisk na nadgarstku.
-Dokąd idziesz?-warknął wkurzony.
-Muszę znaleźć przyjaciółkę.-powiedziałam głośno i próbowałam mu się wyrwać. -Puść mnie!-krzyknęłam.
-Nic z tego,mała. Najpierw się zabawimy.-zaśmiał się i wciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia trzaskając drzwiami. Chciałam wstać i uciec,jednak on mi to uniemożliwił. Przygwoździł mnie do ściany i zaczął nachalnie całować. Próbowałam się wyrwać,jednak moje wysiłki poszły na marne,chłopak był ode mnie 100 razy silniejszy. Poczułam jak z moich oczu zaczynają spływać łzy,jednak ja nie mogłam ich zatrzymać. Dlaczego zawsze mnie coś takiego spotyka? Nagle chłopak oderwał się ode mnie a następnie rzucił na łóżko. Znów zaczął to samo tylko tym razem było o wiele gorzej,zaczął dobierać mi się do zamka od sukienki. Szarpałam się z nim,krzyczałam,płakałam..wszystko na nic. Był tak pijany,że nic do niego nie docierało..musiałam liczyć tylko na cud...


*****

Kiedy już myślałam,że to naprawdę koniec,że już nic mnie nie uratuje,że zostanę po prostu zgwałcona nagle zawitała u mnie nadzieja. w kieszeni chłopaka zaczął wibrować telefon. Z niechęcią oderwał się ode mnie,wstał z łóżka i poszedł do innego pokoju odebrać. 

-Teraz albo nigdy..-pomyślałam i zerwałam sie z łóżka. Narzuciłam na siebie pozostałości po sukience i wybiegłam z sypialni. Najszybciej jak umiałam zbiegłam po schodach potykając się o własne nogi. Wybiegłam jak strzała z tego przeklętego budynku i schowałam się za drzewem z nadzieją,że mnie nie znajdzie. A Selly? Co się z nią dzieje? A jeżeli ona przechodzi to samo piekło jak ja? Na samą myśl o tym w oczach stanęły mi świeże łzy...

-SELENA!!!!!!!!!!!!!!!!-wrzasnęłam ile sił w płucach mając nadzieję,że usłyszy..zjechałam plecami po drewnianym pniu i przykucnęłam na trawie chowając twarz w dłonie i próbując stłumić w sobie wybuch płaczu i złości...nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie...nigdy....

****

Hej! A oto 6 rozdział,jak zwykle ślimaczyłam się z nim. Przepraszam.;* No i jak wam minął 1 tydzień szkoły? Masakra,co? xd Nie no..może jeszcze nie jest tak źle..zawsze przesadzam.;**

Mam nadzieję,że rozdział Wam sie spodoba,ponieważ długo nad tym siedziałam. Martwi mnie bardzo znikoma ilość komentarzy...średnio 3 pod każdym rozdziałem. Może mam bóg wie jakie wymagania,ale chciałabym,żeby było ich więcej...dlatego bardzo Was proszę komentujcie WSZYSCY. ;**

Nie chcę tego robić,ale nie mam wyboru: 

6 komentarzy- nowy rozdział.

Wierzę,że dacie radę dobić tej liczby,bo moim zdaniem nie jest ona zbyt wielka. Liczę na Was.;**

MaDzIA.<333

CZYTASZ-KOMENTUJESZ.











piątek, 30 sierpnia 2013

Five.

"Była bez wątpienia wyjątkowa.."


Justin's POV:

Siedziałem u mojego kumpla przy barze stukając palcami o blat. Wziąłem jeszcze łyka mocnej whisky i głośno odstawiłem kieliszek. Przesuwałem wzrokiem po imprezujących szukając tej zajebistej dziewczyny. Ma na imię chyba Selena. Ona jest taka...pociągająca. Te oczy,usta,jej delikatne i słodkie ciało...ech...wszystko jest takie cholernie idealne i dopasowane. Aż trudno uwierzyć,że zaliczyłem już tyle dziewczyn a żadna jeszcze aż tak mi się nie spodobała. 

-Kurwa,no gdzie ona jest?-warknąłem sam do siebie i poderwałem się z miejsca. Wyszedłem z ogromnego salonu i dopadła mnie kolejna chmura dymu tytoniowego. Zacząłem jej szukać po całej willi,jednak za cholerę nie mogłem jej znaleźć. Zbiegłem pędem po schodach i wpadłem do kuchni.

-Co tu się kurwa dzieje? -spytałem gdy tylko moja noga przekroczyła próg wspomnianego pomieszczenia. Tam zastałem kilka facetów,których ledwo co kojarzyłem. Rozejrzałem się a na środku leżała ta dziewczyna. Jej włosy były roztrzepane,leżała na ziemi zwinięta w kulkę a jej sukienka była strasznie pognieciona.
-SEL!-wrzasnąłem momentalnie i podbiegłem do dziewczyny. Złapałem ją mocno w tali i podniosłem ją do pozycji siedzącej. Dziewczyna była wyraźnie zdezorientowana. Spojrzałem na jej twarz. Była trupio blada i miała wielkie wory pod oczami jednak i tak była nieskazitelnie piękna. Powoli podniosła rękę z ziemi i poprawiła swoje włosy. Wściekły poderwałem się z ziemi a Selena w tym momencie znowu opadła bezwładnie na ziemię. Jeżeli to co ja myślę to prawda to kurwa nie ręczę za siebie. Dopadłem pierwszego lepszego z nich i rzuciłem nim o ścianę. Reszta zaczęła się do mnie zbliżać jednak miałem to w nosie. Byłem taki wkurzony,że chciałem tylko im wszystkim przywalić za to,że którykolwiek z nich śmiał ją tylko dotknąć. Co się ze mną u licha dzieje? Dlaczego mi na niej tak bardzo zależy? Czyżbym ja się...? Nie! To idiotyczne! Justin Bieber przecież nigdy się nie zakochał i się nie zakocha! Jestem przecież tylko typem imprezowicza,który wyrywa tylko laski po kolei tylko po to,żeby się z nimi przespać,nie nadaję się do stałych związków! Nie mam żadnych uczuć wyższych,taka jest niestety smutna prawda. Dopadłem tego idiotę złapałem go za przód koszuli i jeszcze raz rzuciłem nim o ścianę. Przystawiłem mu do ryja zaciśniętą pięść.
-Co jej zrobiliście?!-wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
-Wyluzuj chłopie..-mruknął. Był całkowicie najebany,jeszcze raz rzuciłem nim o ścianę. 
-Pytam się co jej zrobiliście!-warknąłem na cały głos.
-Wciągała nosem i trochę przesadziła,Boże...wyluzuj chłopie...
-I wy jej na to pozwoliliście?! Popierdoliło was?!
-Sama chciała..
-Akurat,już to widzę...spierdalać mi stąd!-zacząłem wszystkich wywalać z kuchni i kiedy wreszcie uporałem się z ostatnim znowu podbiegłem do dziewczyny. Ponownie złapałem ją za biodra i podniosłem ją. Zachwiała się,jednak w porę zareagowałem i mocniej ją objąłem. Wyszło tak,że wylądowała na moim torsie. Nasze twarze dzieliły zaledwie kilka centymetrów. Jej policzki nabrały odcieniu delikatnej brzoskwini. Była taka urocza,że aż mi się lżej na duszy zrobiło. Po plecach przeszły mnie dziwne dreszcze. Po chwili speszona spuściła wzrok i próbowała się podnieść jednak i tym razem jej się to nie udało. Naprawdę musiała z tym przesadzić. Sam wstałem z ziemi i podałem jej ręce. Kiedy je chwyciła mocno podciągnąłem ją do góry i wreszcie stanęła na własnych nogach. Znów staliśmy w dość krępującej pozie. Byliśmy stanowczo za blisko siebie. Pomiędzy nami nie było żadnego odstępu. Jej delikatne ręce spoczęły na moim torsie,a moje ramiona oplotły jej talię. Spojrzała mi w oczy i delikatnie się uśmiechnęła. Nie mogłem już dłużej wytrzymać więc uchyliłem się i musnąłem jej magiczne wargi. Dotknąłem ich zaledwie w ułamku sekundy a i tak już byłem w stanie poczuć ich smak. Był nieziemski. Jeszcze żadna nie miała takich cudownych ust jak ona. Była bez wątpienia wyjątkowa. Oblizałem wargi chcąc jeszcze raz poczuć ten słodki smak. 
-Dziękuję.-wyszeptała,a jej rumieniec nabrał wyraźniejszych kolorów.
-Nie ma za co.-szepnąłem jej do ucha,a następnie odgarnąłem kosmyk włosów,który przed chwilą opadł jej na twarz. Spojrzała mi jeszcze raz w oczy i chwiejąc się zaczęła iść w stronę wyjścia. Ruszyłem za nią i złapałem ją za nadgarstek. 
-Poczekaj.
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na mnie z zapytaniem w oczach.
-Przejdziemy się? To Ci dobrze zrobi.
Selena z uśmiechem pokiwała głową. Również się do niej uśmiechnąłem i obejmując ją w pasie,aby nie upadła wyprowadziłem ją z budynku. Weszliśmy na jedną z alejek parku i zaczęliśmy spacerować. Wyglądało to pewnie tak jakbyśmy byli parą. Niestety my nawet się w ogóle nie znamy,jednak ja wiem jedno. Nigdy nie pozwolę jej cierpieć. Nigdy jej nie wykorzystam,nie zranię. Nie wybaczyłbym sobie do końca życia gdyby wylała przeze mnie chociaż jedną łzę.
-Oddychaj głęboko.-poleciłem jej z uśmiechem a ona jak na rozkaz zaczęła brać głębokie i wolne oddechy. Sam też zacząłem głęboko oddychać rozkoszując się nie tyle zapachem natury,co zapachem jej niesamowitych perfum,były cudowne tak samo jak ona.
-Lepiej Ci?-spytałem kiedy przeszliśmy już spory kawałek drogi. 
-Tak,o wiele lepiej. Dziękuję.-odpowiedziała.
- Nie ma za co..usiądziemy?-spytałem wskazując na małą ławeczkę stojącą pod wielkim dębem.
Brunetka z uśmiechem pokiwała głową i po chwili usiedliśmy razem na ławce.
-Mogę Cię o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo...bo oni mnie do tego namawiali,a ja...ja nie chciałam wyjść na mięczaka...jak zwykle...nie chciałam robić kłopotu,przepraszam..-powiedziała ze skruchą a po chwili na jej policzku dostrzegłem malutką świecącą łezkę. Natychmiast czule ją otarłem.
-Rozumiem. Chciałaś czuć się doceniona,prawda?
-Dokładnie. Ty też tak miałeś?
-Tak...parę lat temu też tego spróbowałem,jednak nie było ze mną aż tak źle jak z Tobą.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem i zamyśliła się.
-Tak w ogóle...jestem Justin...wybacz,nie miałem okazji oficjalnie się przedstawić..
-Nic nie szkodzi. Miło mi Cię poznać Justin...ja jestem Selena,ale możesz mi mówić Sel lub Selly.
-Mi też jest bardzo miło. Tak więc Sel...możesz mi coś obiecać?
-Hmm...no dobrze,a co?
-Nigdy więcej tego nie bierz. Nawet nie wyobrażasz sobie co to za gówno..
-Dobrze...postaram się. 
Uśmiechnąłem się do dziewczyny i zamyśliłem się dość głęboko.

****

-To ja już będę szła..-powiedziała Sel i wstała z ławki tym samym wyrywając mnie z rozmyślań. 
-Poczekaj chwilę!-poderwałem się z ławki jak poparzony.
-Tak?-spytała odwracając się.
-Mogłabyś podać mi swój numer telefonu?
-Chętnie,ale nie mam kartki ani długopisu...-zaśmiała się dźwięcznie
Niby nic nie było w tym śmiesznego,ale jak słyszałem jej donośny i radosny śmiech aż samemu chciało mi się śmiać,czy to było normalne? Chyba nie do końca,ale chcąc nie chcąc również zacząłem się śmiać. Następnie wyciągnąłem telefon z kieszeni i podałem jej go.
-Wpisz mi tutaj swój numer.-powiedziałem puszczając jej oczko.
Zręcznie wstukała kilka cyfr i oddała mi moją własność. Zapisałem numer jako "Selly.<3" i schowałem komórkę do kieszeni.
-Zadzwonię do Ciebie.-powiedziałem z uśmiechem.
-Okej. Będę czekała.-odpowiedziała uśmiechając się uroczo.
-SELENA!!!!!!!-usłyszeliśmy z oddali czyjś krzyk.
Selena rozejrzała się po okolicy.
-Oj,wybacz Justin,muszę już iść,przyjaciółka mnie woła.
-Rozumiem...idź...do jutra,Selly.
-Pa,Justin. Jeszcze raz dziękuję. -powiedziała i nieśmiało musnęła mój policzek. No i znowu te dziwne mrowienie w karku. Chyba za dużo dzisiaj wypiłeś,Bieber...-skarciłem się w myślach.
-Pa.-odpowiedziałem po chwili jednak dziewczyna zdążyła już odbiec. Z uśmiechem na ustach odprowadzałem wzrokiem sylwetkę dziewczyny....


****

Cześć i czołem! ;*** A oto 5 rozdział. Tak wiem,strasznie się ślimaczę,ale chcę być w miarę zadowolona z tego co napiszę zanim coś opublikuję dlatego sprawdzam wszystko z 10 razy i zazwyczaj prawie wszystko poprawiam..mam nadzieję,że mi to wybaczycie. I bardzo proszę,żeby WSZYSCY którzy to czytają pozostawiali jakiejś komentarze,nie muszą być długie,wystarczy tylko jedno słowo lub nawet jakaś minka. To zajmie wam tylko parę sekund,a mi sprawi ogromną radość. Liczę na Was! ;***

Wasza MaDzIa.<33 ;***


CZYTASZ-KOMENTUJESZ.