wtorek, 18 marca 2014

Eleven.

"Nie mogę na to patrzeć,rozumiesz?"


Justin's POV:

Od naszej ostatniej wizyty w szpitalu minął tydzień. Stan Seleny z dnia na dzień się pogarszał,a ja nie miałem bladego pojęcia co robić. Próbowałem absolutnie wszystkiego. Wyciągnąć ją z domu dokąd kolwiek. Do kina,do parku,do restauracji,nawet na zakupy się nie udało,a podobno to zawsze działa na kobiety. Nawet moja mama próbowała pomóc,ale do Seleny nic nie docierało. Ciągle tylko siedziała w pokoju oparta o ścianę wbijając wzrok w zdjęcie swojej mamy. Nie mogła się pogodzić z tym,że ona odeszła. W sumie co się dziwić? Od lat mogła polegać tylko na Pani  Amandzie,a ona z dnia na dzień odeszła już bezpowrotnie. Przychodziłem do niej codziennie kiedy kończyłem lekcje. Moi kumple mieli do mnie pretensje,że ostatnio nie spędzam z nimi w ogóle czasu,ale miałem to w dupie. Oczywiście nie wiedzieli nic o moim związku z Seleną,ale w sumie to w końcu moja prywatna sprawa i nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Pewnie i tak by mi nie uwierzyli. Justin Bieber w związku? Nikomu w głowie się to nie mieściło,nawet mnie samemu. Ale kocham Sel,jest ona dla mnie najważniejsza pod słońcem,wolałbym zginąć,jeżeli jej miała stać się jakakolwiek,nawet najmniejsza krzywda,w sumie już się stała,a ja nic nie mogłem na to poradzić. Czułem się bezradny jak dziecko. Co gorsza nie tylko Selena jest teraz w kiepskiej formie,ten nastrój również udzielił się Demi,która najwyraźniej również strasznie martwi się o Sel,próbowała z nią rozmawiać "po babsku" jednak nawet ona nie dała rady jej przekonać. Z kolei stanem Demi strasznie przejmuje się Chris,tak,ten facet,który parę tygodni wcześniej chciał ją zgwałcić wtedy na imprezie najwyraźniej teraz się w niej zakochał. Wiele razy proponowałem Selenie,żeby wprowadziła się do mnie na jakiś czas,jednak ona odmawiała. Jej siostrę Gracie wzięliśmy do nas siłą. Sel nie ma teraz głowy do zajmowania się małą,w sumie nawet nie protestowała kiedy ją zabieraliśmy. Grace szybko odnalazła wspólny język z Jazzy,więc przynajmniej jedna pozytywna rzecz,która w ostatnim czasie nam się przytrafiła. Myślę,że Gracie nie jest nawet w stanie pojąć tego,że nie ma już matki i na dobrą sprawę pozostała jej tylko siostra,w sumie może to i lepiej. No,ale wracając do Seleny. właśnie się do niej wybieram. Szybko dotarłem na miejsce i wszedłem do środka nawet nie pukając. To,jak wyglądało to mieszkanie było nie do opisania. Jednak walić to. Najważniejsza jest Sel. Wbiegłem na górę i wpadłem do jej pokoju. Jak zwykle siedziała na parapecie przy oknie wpatrzona w zdjęcie swojej matki. Była cała blada,roztrzepana,miała wielkie sińce pod oczami,chodziła w podartych i brudnych ciuchach i w ogóle przestała o siebie dbać. Mimo wszystko nadal widziałem w niej dziewczynę,w której zakochałem się na zabój. Osobę o błyszczących oczach w których ciągle tańczyły wesołe iskierki,piękna opalona,gładka cera,idealna figura modelki,pełne usta,które uśmiechały się za każdym razem kiedy mnie widziały. Tak bardzo tęskniłem za tym wszystkim. Chciałbym móc cofnąć czas i zapobiec tej całej tragedii i znów ujrzeć moją księżniczkę,która zawładnęła moim sercem.

Taki obraz nawiedza mnie za każdym razem kiedy zamknę oczy. Przynajmniej w mojej wyobraźni Selena jest taka sama jak wcześniej. Postanowiłem,że spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać. Usiadłem obok niej i położyłem jej dłoń na ramieniu. Nawet nie drgnęła. Westchnąłem,ale mimo to postanowiłem spróbować.
-Selly,kochanie..ja wiem,że jest Ci ciężko,ale nie możesz tak żyć. Sama,w czterech ścianach..musisz spróbować żyć normalnie,czas złagodzi ten ból i pustkę w twoim sercu. Na wszystko trzeba czasu. W tej chwili potrzebujesz wsparcia bliskich,kogoś kto Cię pocieszy,przytuli..ty się niszczysz,nie widzisz tego? Nic nie jesz,nie śpisz,tylko siedzisz sama w pokoju i dusisz w sobie złe emocje. Wszyscy się o Ciebie martwią,skarbie. Ja,Demi,Chris,moja mama...pomyśl o swojej siostrze,ona Cię potrzebuje,w tak młodym wieku straciła matkę,ona potrzebuje twojego wsparcia. Selly,proszę chodź ze mną do mnie,nie chcę Cię tu zostawiać. Nie chcę,żebyś dalej się tak męczyła. Nie mogę na to patrzeć,rozumiesz? Nie chcę. -mówiłem to chyba ponad 10 minut gładząc jej plecy. Nadal się nie odzywała tylko dalej siedziała w miejscu,w bezruchu,tylko ruch jej powiek zdradzał,że jeszcze żyje.



Siedzieliśmy oboje jak posągi przez następne pół godziny.

-Wyjdź.- usłyszałem w końcu jej wyczerpany i zachrypnięty szept.
-Ale,Selly..
-WYJDŹ!-wydarła się na cały głos i wywaliła mnie z pokoju zamykając mi drzwi przed nosem.
-Kochanie,proszę,otwórz,porozmawiajmy! -krzyknąłem waląc pięściami w drzwi. Nie wiedziałem co w nią wstąpiło,
-Wypierdalaj! - usłyszałem kolejny krzyk zza drzwi. Zabolały mnie jej słowa. Chciałem tylko jej pomóc,jednak ja widać ona tego nie chce. Powaliłem jeszcze trochę w spróchniałe drewno,jednak wszystko na nic. Westchnąłem. Postanowiłem,że wrócę do niej wieczorem,może wtedy ochłonie. Zszedłem ze schodów i wyszedłem z jej domu. Założyłem kaptur na głowę i włożyłem ręce do kieszeni. Powoli dowlokłem się mokrymi od deszczu ulicami do domu.

*****

Third-person narration:

Furia,jaka ogarnęła jej ciało i umysł w jednej chwili była nie do opisania. Czuła się tak jakby w jednej chwili jej mózg wyparował,a ona nie była już w stanie myśleć logicznie. Tak jakby dosłownie demon w nią wstąpił. Zaczęła się miotać po mieszkaniu i wszystko przewracać do góry nogami. Przewracała meble,rozrywała poduszki,rwała wszystkie papiery jakie wpadły jej w ręce gniotła i wyrzucała do śmieci swoje ubrania,łamała drewniane ramki na zdjęcia,a same zdjęcia paliła w ogniu zardzewiałego kominka,który wcześniej zdążyła rozpalić. Zostawiła tylko jedno zdjecie. Zdjęcie jej mamy. Ostatnie zdjęcie,które sama miała okazję jej zrobić. Postawiła je w wyjątkowym miejscu. Na parapecie,przy oknie,gdzie kiedyś rozmawiała z rodzicielką o wszystkim: od  najprostszych dziecięcych problemów po dylematy nastolatki. Podobny "remont" zrobiła w innych pomieszczeniach. W końcu wróciła do pokoju,i wyjrzała przez okno. Spojrzała w niebo i krzyknęła najgłośniej jak tylko się dało: "NIENAWIDZĘ CIĘ!". Przechodnie patrzyli na nią ze zdziwieniem,jednak ona nic sobie z tego nie robiła. W chwili obecnej nienawidziła tego na górze za to,że zabrał jej matkę. W końcu zamknęła okno z takim trzaskiem,że o mało co szyby nie wyleciały ze starych ram okiennych. W końcu padła na łóżku i zmęczona zasnęła nawet nie wiedząc kiedy.

****

Tataratataaam!!!! Proszę bardzo w końcu jest: Jedenasty rozdział!!!! Mam nadzieję,że Wam się spodoba.;) Myślałam nad nim bardzo długo aż w końcu go napisałam. Oczywiście nie wyszło perfekcyjnie,jakbym chciała,no ale cóż..mam nadzieję,że miło go odbierzecie. No,to pozdrawiam Was serdecznie i do następnego! xoxo

Czytasz-Komentujesz

niedziela, 16 lutego 2014

Ten.

"No to zróbcie coś wreszcie!"


Selena's POV:

Następnego ranka obudziłam się wtulona w mojego księcia. Przetarłam oczy i rozejrzałam się wokół. Byliśmy na tej samej polance na której byliśmy dnia poprzedniego. Całą noc przespaliśmy tak zwyczajnie-na trawie. No bo kto nam zabroni? Pomimo tego,że byłam cała brudna to była najpiękniejsza noc w moim życiu. Nie zamieniłabym jej nawet na noc w ekskluzywnym pięciogwiazdkowym hotelu. Chciałabym zatrzymać tą chwilę na zawsze,jednak niestety wiedziałam,że jest to niemożliwe. Po chwili spostrzegłam,że Justin zaczyna się przebudzać.
-Witaj księżniczko.-wyszeptał mi do ucha i po chwili poczułam jego gorące wargi na moim policzku,które schodziły coraz niżej. Motyle w moim brzuchu po prostu oszalały,a moim ciałem strząsnęło miliony przyjemnych dreszczy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tamtej chwili. Jeszcze żaden chłopak nie rozpalał mnie w podobny,a co dopiero w taki sam sposób co Justin. Mogłabym przeleżeć wieczność na tej trawie,tak strasznie mi było dobrze.
Jednak wszystko prysło,kiedy przypomniałam sobie,że obiecałam mamie,że wrócę najdalej o 10:00 wieczorem. 
-Cholera!-syknęłam i poderwałam się z ziemi jakby ktoś wylał na mnie wiaderko z gorącą wodą. Justin spojrzał na mnie pytająco
-Zapomniałam zadzwonić do mamy. Poczekaj sekundkę.-powiedziałam to uśmiechając się w ten sposób w jaki on lubi najbardziej. Wyjęłam z kieszeni komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Brawo,30 nieodebranych połączeń od mamy. Czym prędzej wystukałam odpowiedni numer,jednak nikt nie odpowiadał. Super. Po 10 razie zrezygnowana schowałam komórkę i w tym samym momencie podszedł do mnie Justin. Objął mnie w pasie i cmoknął delikatnie w czoło.
-Co jest shawty?- usłyszałam jego charakterystyczną i niezwykle pociągającą chrypkę kiedy delikatnie masował dłońmi moje plecy.
-Nic..po prostu na śmierć zapomniałam wczoraj zadzwonić do mamy. Biedna całą noc pewnie się martwiła,bo dzwoniła do mnie aż 30 razy. A jak chciałam do niej teraz zadzwonić to nikt nie odbiera..boję się,Justin..boję się,że coś się stało,kiedy mnie nie było..mama zawsze odbiera..
-Spokojnie,na pewno wszystko jest w porządku,chodź...pojedziemy i sami się przekonamy,dobrze?
-Dobrze.-szepnęłam i razem z Justinem ruszyłam do samochodu. Nie mogliśmy się oprzeć i tak samo jak poprzedniego dnia skakaliśmy po skałkach aby dostać się na drugi brzeg rzeki. Oczywiście mogliśmy przejść normalnie lądem,ale przecież tak jest o wiele ciekawej i zabawniej. Kiedy byliśmy już po drugiej stronie szybkim krokiem udaliśmy się do samochodu chłopaka. Wsiedliśmy,a on ruszył. Jeszcze nie wiedziałam,co czeka mnie na miejscu...

*****
(Pisane przy: Klik)
Po kwadransie byliśmy już przed moim domem. Czym prędzej wysiadłam i ruszyłam do drzwi. Strasznie się zdziwiłam,kiedy okazało się,że są one otwarte. To jeszcze bardziej umocniło mnie w przekonaniu,że coś musiało się stać. Weszłam do środka,a z salonu dobiegł mnie szloch płaczącej Gracie* szybko weszłam do środka i kucnęłam przy dziewczynce. 
-Skarbie,co się stało?-spytałam i jak na zawołanie Justin znalazł się obok mnie.

Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko jeszcze bardziej się rozpłakała. Justin natychmiast ją przytulił. Jego reakcja lekko mnie zaskoczyła,ale oczywiście jak najbardziej pozytywnie. Po chwili usłyszałam,że ktoś wychodzi z łazienki na górze. Szybko stanęłam na nogi i mówiąc tylko Justinowi na ucho "Zajmij się nią" wbiegłam po schodach na górę. Moim oczom ukazała się nasza sąsiadka,panna Margaret. Kiedy mnie zobaczyła podeszła bliżej.

-Seleno,na litość boską,gdzie ty byłaś?-spytała
-Ja...nocowałam u koleżanki...a gdzie jest mama,tata i dlaczego moja siostra płacze? Czy coś się stało?
Starsza pani westchnęła i udała się na dół. Zdezorientowana podążyłam za nią. Co tu sie do cholery dzieje?
Weszłam do salonu gdzie przed chwilą weszła Margaret.
-Kto to?-spytała wskazując na Justina.
-Mój chłopak,Justin.-powiedziałam.-Czy może mi pani wyjaśnić co tu się stało?
Sąsiadka usiadła na brzegu sofy i wskazała miejsce obok siebie. Natychmiast usiadłam i przyglądałam się jej z uwagą.
-Widzisz,Selly...wczoraj w nocy twój Ojciec znowu przesadził z alkoholem. Twoi rodzice strasznie się kłócili,aż w końcu usłyszałam krzyki twojej mamy. Natychmiast tu przyszłam,jednak było za późno. Twoja mama leżała na podłodze cała pobita,a wiele jej ran krwawiło. Zadzwoniłam po pogotowie i po policje. Twój Ojciec obecnie siedzi w areszcie,a matka jest w ciężkim stanie w szpitalu. Małą znalazłam w łazience,całą roztrzęsioną. Zostałam tu na noc i zajęłam się nią. 

-O mój Boże..-szepnęłam sama do siebie.- Ale..co z nią teraz będzie? 
-Nie wiem,kochanie,ale jej stan jest naprawdę bardzo ciężki.
Kiwnęłam głową walcząc ze łzami,które zbierały się w moich oczach. 
-Dziękuję,że zajęła się pani moją siostrą.-powiedziałam,a kobieta uśmiechnęła się lekko.
-Ale czy mogłaby pani jeszcze z nią trochę posiedzieć? Chciałabym pojechać z Justinem do szpitala.
-Oczywiście,jedzcie,chętnie zajmę się Gracie.
-Dziękuję.-odpowiedziałam ściskając jej rękę w podziękowaniu. Kobieta ponownie się uśmiechnęła,a ja wstałam i wraz z Justinem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy ponownie do samochodu i całą drogę przebyliśmy w ciszy.

*****

Kiedy Justin zaparkował samochód przed szpitalem wyskoczyłam z niego tak szybko jak tylko mogłam. Trzasnęłam drzwiami i czym prędzej weszłam do środka. Skierowałam się do razu do recepcji i spytałam gdzie przebywa moja matka. Kiedy uzyskałam odpowiedź natychmiast ruszyłam w odpowiednim kierunku. Szłam tak szybko,że szatyn z trudem utrzymywał mi kroku. Stanęłam przed odpowiednią salą,jednak w środku nie było nikogo. Nagle zauważyłam lekarza,który szedł obok.
-Przepraszam bardzo!-zawołałam.-Czy wie pan coś na temat Amandy Gomez?-dodałam kiedy mężczyzna odwrócił się w moim kierunku. 
-Jest w bardzo ciężkim stanie. Ma na ciele liczne obrażenia w wyniku mocnego pobicia,oraz kilka ran na nadgarstkach prawdopodobne zadane ostrym narzędziem,jednak najgorsza jest rana zadana nożem w brzuch..kilkakrotnie.
-O matko,co z nią teraz będzie?
-Trwają przygotowania do operacji,jednak nie wiadomo czy się ona powiedzie.
-No to zróbcie coś wreszcie! A nie stoicie jak ostatnie chuje i tylko mnie straszycie!-warknęłam
-Proszę się uspokoić. Rozumiem pańskie zdenerwowanie,jednak pańskie krzyki w niczym nie pomogą. Robimy wszystko co w naszej mocy.-powiedział spokojnie. Poczułam na nadgarstku dłoń Justina oraz zobaczyłam,że podaje mi chusteczkę wzięłam ją w rękę i padłam bezradna na krzesło.
-Przepraszam.-wydukałam nie mogąc już dłużej powstrzymać łez.


-Nic się nie stało,proszę być dobrej myśli...-powiedział mężczyzna i odszedł.
Justin usiadł obok mnie i zamknął mnie w swoich opiekuńczych ramionach.

******
(Pisane przy: Klik)

Po trzech długich godzinach oczekiwania w końcu z sali operacyjnej wyszli lekarze. Obydwoje z Justinem natychmiast poderwaliśmy się z krzeseł,jednak ich miny nie wróżyły nic dobrego. Serce waliło mi jak młotem,a w oczach zbierały się kolejne łzy. 
-Przykro nam..-zaczął jeden z nich.
-Niestety nie mogliśmy już nic zrobić...-odparł drugi a ja zaczęłam płakać,a raczej wyć jak jeszcze nigdy. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja matka nie żyje,tak po prostu,odeszła i nigdy nie wróci..wiedziałam,że ten wariat kiedyś ją zniszczy,dlaczego nic nie zrobiłam?! Dlaczego nie zmusiłam jej do przeprowadzki?! Być może wszystko ułożyłoby się inaczej,a teraz..? Zostałam zupełnie sama,odpowiedzialna za młodszą siostrę.

Lekarze spojrzeli na mnie ze współczuciem i odeszli. Usłyszałam jak jeden z nich mówi tylko do pielęgniarki:
-Proszę zapisać akt zgonu o 10:08.
To całkowicie mnie dobiło. Kolejna osoba,która była dla mnie cholernie ważna odeszła.
Justin sam był wstrząśnięty tą wiadomością. Chciał mnie przytulić,jednak ja się odsunęłam. Nie chciałam w tej chwili żadnych słów pocieszenia. Chciałam po prostu obudzić się w swoim pokoju po czym zejść na dół do kuchni i przywitać się z mamą jak to robiłam codziennie,jednak nigdy już nie będę mieć takiej okazji...nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać..

-Powiedz mi,że to jest nieprawda..-wyszeptałam w końcu do chłopaka zatopiona we łzach.

Szatyn nic nie odpowiedział tylko zamknął mnie z żelaznym uścisku nie pozwalając mi się uwolnić..


*****

No hej! :D Boże,wreszcie udało mi się coś napisać! *-* No widzicie? Tylko ferie mi się zaczęły i już mogłam coś napisać.;) Mam nadzieję,że jeszcze ktoś to czyta oraz,że temu komuś spodoba się ten rozdział,który jest...no nie oszukujmy się..słaby...no cóż..ocenę zostawiam Wam. Jeżeli to czytacie bardzo proszę o krótki komentarz.:)

Pozdrawiam,
Madzia. :)


Czytasz-Komentujesz.






poniedziałek, 20 stycznia 2014

Suspension....

Witajcie Moi Kochani. 

Na początek chciałabym strasznie Was przeprosić za moją potwornie długą nieobecność. Byłam przez piewien czas zajęta. Dużo ostatnio się wydarzyło w moim życiu,jednak nie będę tu publikować swoich prywatnych przeżyć. Jeszcze raz potwornie przepraszam..

Niestety muszę zawiesić bloga na czas bliżej nieokreślony. Potrzebuję trochę czasu na uporządkowanie swoich spraw. Całkowicie odeszła mi wena,w szkole też urwanie głowy (ferie zaczynam dopiero od 17 lutego,niestety) a kiedy zaczynam coś pisać wszystko się wali i nie umiem nic złożyć w logiczną całość. Mam nadzieję,że to zrozumiecie. Postaram się jak najszybciej powrócić do Was z nowymi pomysłami. Kocham,Kocham,Kocham Wass!!!! *.*

Wasza Madzia.<3

PS. I żebyście się za bardzo nie nudzili zapraszam Was na 2 blogi,od których się ostatnio uzależniłam :
http://different-love-story-demi-and-justin.blogspot.com/
http://mysteriousstoryofjustin.blogspot.com/

Wpadnijcie,a na pewno nie pożałujecie. ! :) (Autorki dwóch wspomnianych blogów bardzo chciałabym przeprosić za brak komentarzy z mojej strony,gdyż zazwyczaj nie jestem zalogowana czytając Wasze rozdziały,ale wszystkie są świetne!)

No to tyle, do zobaczenia! :) 


wtorek, 24 grudnia 2013

Merry Christmas Everyone!

Witajcie!

Tak,tak...nareszcie nadszedł ten dzień. Upragniona przeze mnie WIGILIA i wraz z nią święta! :D 

Z tej okazji pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia. Zdrowia,szczęścia,pomyślności,wspaniałych prezentów pod choinką,szalonego sylwestra do rana ;), i wszystkiego,wszystkiego dobrego!!!

Merry Christmas,Everyone!



*****

A teraz pora na ogłoszenia parafialne [xD]  Zostałam powiadomiona o ciekawej akcji organizowanej przez amerykańską stronę o Selenie:
http://www.selgomez-news.com/
 Jest ona bardzo ciekawa i zamierzam się do niej przyłączyć. Chodzi o to,by do końca tego miesiąca nabić Selenie dużo wejść na youtube przy jej największych hitach:

Come & Get It
Slow Down
Who Says

Chcemy spróbować dobić do 200 mln. w przypadku "Come & Get It" i "Who Says" oraz 100 mln przy "Slow Down". Może się udać,wystarczy często odświeżać stronę! Do boju Selenators! Zróbmy wspólnie prezent dla Seleny pod choinkę! :D


#200 mln views 



#200 mln views


#100 mln views



Let's GO SELENATORS! <3 







niedziela, 1 grudnia 2013

Nine.

"Tajemniczy Wielbiciel..?"


Selena's POV:

Od tamtego wydarzenia nie działo się nic ciekawego. Justin nadal się do mnie nie do mnie nie odzywał i nadal na moich oczach obściskiwał się Kate. Widocznie jest mu z nią dobrze,więc powinnam się cieszyć jednak wcale tak nie jest. Za każdym razem kiedy ich widziałam coś dziwnie kuło mnie w sercu i wyobrażałam sobie co by było gdybym to ja była na jej miejscu. Czyżby to była zazdrość? Chyba niestety tak. Ale co ja mam zrobić? Podejść do niego i powiedzieć ni stąd ni zowąd "Cześć,słuchaj przestań się spotykać z Kate bo jak was widzę aż mnie ciarki przechodzą?" czy raczej siedzieć bezczynnie jak ta mysz pod miotłą i nie mówić nic? Nie wiem co jest gorsze..fakt,że nie znoszę Kate czy fakt,że zaczynam czuć coś poważnego do Justina...te myśli dręczyły mnie niemal codziennie i ilekroć się nad tym zastanawiałam nigdy nie mogłam znaleźć dobrego rozwiązania. Jednak jedno wiem na pewno. Nigdy nie odpuszczę sobie Justina,jest dla mnie zbyt ważny. Będę o niego walczyć...


****

Obudził mnie hałas w kuchni. Natychmiast wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach na dół,sprawdzić co się dzieje. Odetchnęłam z ulgą kiedy moim oczom ukazała się moja rodzicielka,która usiłowała przygotować posiłek. Nie chcąc jej przeszkadzać po prostu udałam się na górę. Kiedy byłam już w swoim pokoju spojrzałam na zegarek. Była 7:00 czyli i tak dobrze,że już wstałam. Mam wrażenie,że o czymś zapomniałam,ale za chiny nie mogłam sobie przypomnieć o czym. Wzruszyłam jedynie ramionami wygrzebałam coś z szafy i weszłam do łazienki. Po godzinie wyszłam gotowa. Dobrze,że mam dzisiaj na drugą lekcję. Spakowałam plecak i zeszłam na dół. W kuchni zastałam moją mamę,która właśnie kończyła smażyć jajecznicę. 
-Cześć mamuś.-przywitałam ją całusem w policzek
-Cześć córcia!-odpowiedziała z nadzwyczajnym entuzjazmem.-Wesołych mikołajek,kochanie!-dodała po chwili.
O mój Boże. Kompletnie zapomniałam! Przecież dzisiaj jest piątek 6 grudnia! No jakże mogłam zapomnieć. 
-Dzięki mamuś,wzajemnie.-odparłam z wymuszonym uśmiechem,bo przecież te mikołajki nie będą się różnić niczym od poprzednich. Najwyżej dostanę jakiegoś batona,a i to nie jest nawet pewne,no cóż. Mówi się trudno,żyję się dalej.
Zasiadłam przy stole i szybko zjadłam jajecznicę,ponieważ z sypialni Ojca dobiegały dziwne dźwięki,co znaczy,że właśnie się obudził,a ja wolałam uniknąć spotkania z nim. Pożegnałam się z mamą całusem w policzek,zarzuciłam kurkę na siebie i otworzyłam drzwi,aby wyjść,gdy moim oczom ukazała się wielka paczka stojąca tuż przy drzwiach z napisem: "DLA SELENY GOMEZ". Ze zdziwieniem schyliłam się i podniosłam tajemniczą przesyłkę. 
-Selena! Zamykaj drzwi drzwi bo zimno! - usłyszałam krzyk mamy dobiegający z korytarza. Zamknęłam je,jednak nie wyszłam z domu. Byłam zbyt ciekawa co kryje się za kolorowym papierem dlatego czym prędzej go rozdarłam. Moim oczom ukazało się wielkich rozmiarów pudełko. Otworzyłam je,a moim oczom ukazała się piękna sukienka,szpilki,płaszczyk i szalik. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Kto mógł mi zrobić tak wspaniały prezent? 
-Sel,idź już,zaraz się spóźnisz..-usłyszałam głos mamy.-co ty tam masz?-dodała po chwili widząc pudełko,które trzymałam w rękach.
-Prezent..-wykrztusiłam po chwili nadal nie mogąc uwierzyć w to co widziałam.
-Od kogo?-spytała mama a ja wzruszyłam jedynie ramionami.
Na dnie pudełka zobaczyłam małą karteczkę zgiętą na pół. Sięgnęłam po nią,rozwinęłam i zaczęłam czytać:
"Proszę,ubierz te ciuchy dziś wieczorem i wyjdź z domu punktualnie o 18:00 czeka na Ciebie niespodzianka.;* Twój tajemniczy wielbiciel.<3"
-Tajemniczy wielbiciel..?- szepnęłam sam do siebie. Kto to może być?-pytałam siebie w myślach a kątem oka zauważyłam,że moja mama uśmiecha się pod nosem. Wywróciłam oczami i szybko wyszłam z domu.


*****

Przez wszystkie lekcje nie mogłam się skoncentrować. Cały czas myślałam o tym prezencie i jeszcze bardziej o tej tajemniczej karteczce. Jednak najbardziej zastanawiała mnie nieobecność Justina w szkole. Oczywiście opowiedziałam o wszystkim Demi,która zareagowała na to z wielką euforią. Zaoferowała się,że pomoże mi się przygotować na dzisiejsze spotkanie z nadawcą liścika. Trochę się denerwowałam,bo kompletnie nie wiedziałam kto to może być. Po lekcjach zmęczona ciężkim tygodniem wróciłam do domu. Zjadłam obiad i chwilę później przyszła moja przyjaciółka. Weszłyśmy na górę i pokazałam jej owy prezent. Była równie zaskoczona co ja. Nadal nic nie rozumiejąc udałam się do łazienki. Wzięłam relaksacyjną kąpiel i umyłam włosy. Weszłam z łazienki w samej bieliźnie,a przyjaciółka pomogła mi się ubrać,oraz zrobiła mi fryzurę i makijaż. Kiedy skończyłam usiadłam przed lustrem,i dosłownie mnie zatkało. Nie mogłam uwierzyć,że ta piękność po drugiej stronie to ja. Oto jak wyglądałam:

-Seliś,wyglądasz prześlicznie!-wypiszczała Dem i mnie przytuliła.
-Dzięki Demi.-odparłam z uśmiechem na ustach i wstałam z krzesła. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi tylko 5 minut do spotkania.
-Ok,trzymam kciuki. Zadzwonię do Ciebie jutro.-powiedziała Lovato,pocałowała mnie w policzek i wyszła a ja byłam coraz bardziej się denerwowałam. Włożyłam na siebie płaszcz i szalik,który również dostałam w prezencie.



Na moim zegarze właśnie wybiła punktualnie 18:00. Zbiegłam po schodach i udałam się do wyjścia jednak zatrzymała mnie moja mama. 
-Mój Boże,skarbie,wyglądasz ślicznie.-powiedziała z wrażenia zakrywając sobie usta ręką.
-Dziękuję mamo.-uśmiechnęłam się do niej,i spostrzegłam,że po jej policzkach spływają krople łez. Przytuliłam ją mocno do siebie.
-Mamo,nie płacz.-wyszeptałam jej do ucha.
Po chwili oderwała się ode mnie ocierając wierzchem dłoni mokre policzki.
-To ze szczęścia skarbie. Po prostu nie mogę uwierzyć,że jesteś już taka duża,wydaje mi się,że jeszcze wczoraj szłam z tobą na spacer w różowym wózeczku. Ten czas naprawdę leci zbyt szybko..
-Wiem mamuś,wiem..ale teraz naprawdę muszę już iść bo zaraz się spóźnię.
-Tak,wiem skarbie. Idź.Powodzenia.-powiedziała i ucałowała mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z domu. Widok,jaki przed nim zastałam wprawił mnie w osłupienie. Ścieżka przed moim domem cała była usłana płatkami róż. Nic nie rozumiejąc ruszyłam ich śladem. Dotarłam do niezwykle cichego zakątka na skraju lasu. Kiedy ślad się urwał spojrzałam przed siebie,a mym oczom ukazał się uśmiechnięty chłopak oparty o srebrne volvo. Nieśmiało postawiłam parę kroków na przód i dopiero wtedy zdołałam rozpoznać nadawcę prezentu. Czarujący uśmiech,czekoladowe,błyszczące tęczówki,wyjątkowa postawa ciała i ten znakomicie znany mi wyraz twarzy. Tym chłopakiem okazał się być Justin. Tak,Justin Bieber we własnej osobie. Więc to on był tym "tajemniczym wielbicielem"? Spodziewałam się każdego,ale nie jego. Nie po tym co zobaczyłam. Przecież on chodził z Kate! Więc dlaczego robił mi takie drogie prezenty i urządzał takie wspaniałe niespodzianki? Podeszłam bliżej i gdy stanęłam z nim twarzą w twarz dopiero ośmieliłam się odezwać.
-Co to wszystko ma znaczyć? W co ty grasz,Bieber?-spytałam surowym tonem.
-A może najpierw jakieś "Hej",albo chociaż "dziękuję"?-spytał chcąc zmienić temat na co wywróciłam oczami.
-Odpowiedz na moje pytanie.-powiedziałam twardo krzyżując ręce na piersi.
-Po prostu chciałem Ci zrobić niespodziankę.-odpowiedział obojętnie uśmiechając się.
-No a ten prezent?
-To ty nie wiesz? Przecież dzisiaj są mikołajki.-zaśmiał się.
-Wiem o tym-zmroziłam go spojrzeniem.-Co to wszystko ma znaczyć? Te drogie prezenty? Teraz to? Nie powinieneś iść z nią do Kate?
-Do Kate? Czemu?
-Hmm..no nie wiem...-udawałam zastanowienie- Bo to twoja dziewczyna?-wysyczałam kładąc znaczny nacisk na słowo "dziewczyna" na co szatyn wybuchnął gromkim śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?-zapytałam zdezorientowana,a ten dalej śmiał się jak kompletny kretyn.
-Ale z Ciebie dureń,Bieber!-wrzasnęłam na cały głos i odwróciłam się z zamiarem powrotu do domu.
-Kate to nie jest moja dziewczyna!-w pewnym momencie usłyszałam krzyk szatyna na co natychmiast się odwróciłam. 
-Jak to? -zapytałam kompletnie zbita z tropu znów podchodząc do niego bliżej.
-Normalnie. Udawaliśmy związek,żeby jej były chłopak się od niej odczepił,a przy okazji,żeby wzbudzić w kimś zazdrość.-powiedział uśmiechając się łobuzersko.
-W kim?
-A,tego już Ci nie powiem,to moja słodka tajemnica.-powiedział puszczając mi oczko.-Wiedziałem,że będziesz w tym świetnie wyglądać,ale nie przypuszczałem,że aż tak.-powiedział drapiąc się po głowie na co się zaśmiałam. 
- Dziękuję Justin. To wspaniały prezent.-powiedziałam całując go w policzek.
-Wyjątkowy prezent dla wyjątkowo pięknej niewiasty.-mruknął mi do ucha a moje policzki nabrały znajomych odcieni brzoskwini. 
-Tylko głupio mi,że ja nie mam nic dla Ciebie..-zmieszałam się i uciekłam wzrokiem na bok.
-Ty tu jesteś. Niczego więcej nie chcę.-znów usłyszałam jego niezwykle seksowną chrypkę i poczułam jego charakterystycznie miarowy oddech na swoim uchu. Nie pozostało mi nic innego,więc tylko się uśmiechnęłam. 
- Dasz mi się gdzieś porwać?
-Tobie zawsze.-odparłam z lekkim uśmiechem na ustach. Justin otworzył przede mną drzwi pasażera,a ja posłusznie zajęłam miejsce obok kierowcy i zapięłam pas. Po chwili szatyn usiadł obok mnie i ruszył z piskiem opon.
-Dokąd mnie zabierasz?
-Dowiesz się w swoim czasie.-powiedział seksownie poruszając brwiami co wywołało u mnie kolejny napad śmiechu. Śmialiśmy się całą drogę i przestaliśmy dopiero wtedy gdy Justin zaparkował volvo w jakimś oddalonym o 10 km. miejscu od miasta. Odpięłam pasy i wysiadłam z pojazdu i po chwili Justin uczynił to samo. Podszedł do mnie od tyłu.
-Ufasz mi?-znów poczułam jego ciepły oddech na swoim ciele.
- Ufam.-odpowiedziałam nadzwyczaj pewnie i w tej samej chwili chłopak zasłonił mi oczy i zaczął gdzieś prowadzić. 
-Nie podglądaj.-zaśmiał się po drodze na co parsknęłam śmiechem.
Po mniej więcej 5 minutach drogi Justin wreszcie odsłonił mi oczy a ja stałam jak wryta. Po raz kolejny nie mogłam uwierzyć w to co widzę. To był dosłownie raj. Dookoła dzika przyroda,a tuż przede mną ukazał się wodospad i kilka skałek.

 Razem z Justinem zaczęliśmy po nich skakać aż w końcu znaleźliśmy się pod wodospadem i zaczęliśmy się chlapać niczym małe dzieci..dziwne,że woda jeszcze nie zamarzła,w końcu mamy grudzień,ale w sumie w tym roku jeszcze śniegu nie widziałam. Na bank będę chora,ale co tam. Kiedy wreszcie się ogarnęliśmy wyszliśmy na ląd,Justin złapał mnie za rekę i znów gdzieś prowadził. Tym razem moim oczom ukazał się miękki piasek i niezwykle piękne kamienie,które były ułożone na kształt serca,a na 2 starych płytach kamiennych były porozstawiane świece w tym samym kształcie. Podeszłam bliżej i jeszcze bardziej mnie zamurowało. (Nie sądziłam,że jest to w ogóle możliwe) W środku tego serca,ktoś (na pewno Justin) napisał na piasku " Seleno Marie Gomez,kocham Cię,czy zostaniesz moją dziewczyną?"
- No i co ty na to?-usłyszałam dobrze znany mi głos.
Odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam go w usta.
-Czy taka odpowiedź wystarczy?-zapytałam z błyskiem w oku.
Chłopak z satysfakcją pokiwał głową i przyciągnął mnie do siebie,a ja poczułam w sobie tysiące..co ja gadam...miliony,miliardy motylków. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłam naprawdę szczęśliwa. Po chwili nasze usta złączyły się w przepełnionym miłością,namiętnym pocałunku.


****

Cześć i czołem! Umm..co myślicie o tym rozdziale? Chciałam,żeby wyszedł idealnie,ponieważ być może to najważniejszy rozdział w tym opowiadaniu. Mam nadzieję,że Wam się spodoba,chociaż mi samej on się nie bardzo podoba,ale ja już tak mam.;) Liczę na wasze szczere opinie. Pozdrawiam.;*

Wasza Madzia.<33

Czytasz=Komentujesz.





poniedziałek, 25 listopada 2013

Eight.

"Wiedz,że z Seleną Gomez się nie zadziera."


Selena's POV:

Od tego beznadziejnego dnia minęły dwa tygodnie. Czas wlókł mi się niemiłosiernie,a poczucie winy wzrastało z każdą chwilą. W nocy w ogóle nie mogłam spać,straciłam apetyt i ogólnie jest ze mną nie najlepiej. Jak tylko zamykam oczy ukazuje się mi się znienawidzona przeze mnie scena w jakimś..mm..trudno to nawet określić...opuszczonym magazynie. Nie wiem do końca co tam robiłam,ale czegoś szukałam. Nagle z dworu dobiegły jakieś dziwne odgłosy,a do pomieszczenia wpada dwójka uzbrojonych zbrodniarzy,zaczęli do mnie strzelać a nagle wbiega tam Justin i zabiera mnie stamtąd. Razem wybiegliśmy na zewnątrz a tamci nas gonili,aż w końcu wyjęli broń i zaczęli strzelać. Nagle ziemia pod nami zaczęła się rozjeżdżać, i wpadłabym w przepaść gdyby nie Justin,który dosłownie rzucił mnie na drugą stronę i krzyczał abym natychmiast uciekła,jednak gdy tamci go dopadli nie mogłam się ruszyć. Najpierw go zmasakrowali a potem zastrzelili,więc w ostatnim momencie zdążył na mnie spojrzeć,a jego wyraz twarzy przyprawia mnie o dreszcze:

W tym momencie właśnie zawsze się budzę. Nie wiem co ma znaczyć ten okropny sen,ale nawiedza mnie on coraz częściej przez co nie spałam już siódmą noc z rzędu. Właśnie wstałam z łóżka po kolejnej nieprzespanej. Podeszłam do lustra i aż podskoczyłam. Moje wory pod oczami wyglądały okropnie,do tego byłam cała blada i roztrzepana.
Miejmy nadzieję,że make-up czyni cuda...-zaśmiałam się w myślach i czym prędzej wyjęłam swoje szmaty z szafy i udałam się na palcach do łazienki. Wyszłam z niej po godzinie gotowa do wyjścia. Następnie wzięłam swój dziurawy i brudny plecak i spakowałam do niego zniszczone książki,które w zeszłym roku odkupiłam za grosze od jakiegoś kolesia. Nie były one w dobrym stanie,ale co innego mam zrobić jak Ojciec wszystkie pieniądze potrafi wydać na alkohol?
Westchnęłam ciężko i zeszłam po cichu na parter,ponieważ mój tata,tradycyjnie miał kaca. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie szybko kanapki z dżemem,ponieważ tylko to znalazłam w lodówce. Kiedy zjadłam umyłam ręce i wyszłam z domu zamykając go na klucz. W drodze do szkoły nie wydarzyło się nic szczególnego. Właśnie mijałam ostatni zakręt,gdy nagle pod drzewem zauważyłam pewną dziewczynę. Chyba na kogoś czekała,bo co chwilę rozglądała się na boki. Kiedy akurat obok niej przechodziłam nagle zauważyłam,że podchodzi do niej Justin. Już chciałam do niego podejść,jednak to co zobaczyłam zatrzymało mnie w pół kroku. Zasłonił dłońmi Kate oczy a ta z uśmiechem odwróciła się do niego,a ten pocałował ją w policzek.

Widząc to łzy napłynęły mi do oczu,sama nie wiem do końca dlaczego. Szybko je otarłam nie chcąc okazać słabości. Tak chce pogrywać,proszę bardzo. Uniosłam głowę do góry i udając,że ich nie widzę udałam się do budynku. Po drodze złapałam Demi za ramię i ruszyłam z nią do toalety. Dziewczyna zdziwiona ruszyła ze mną. Wepchnęłam ją delikatnie do środka i sama tam weszłam zatrzaskując mocno drzwi. 
-Czy ty wiesz co on zrobił?! -wydarłam się na cały głos.
-A skąd mam wiedzieć,skoro nawet mi nie powiedziałaś o kogo chodzi?-spytała i teatralnie wywróciła oczami.
-O Justina! Nie uwierzysz...przed chwilą widziałam jak całował Kate Rossen!
Demi wywaliła oczy na wierzch i popatrzyła na mnie tak jakbym się z choinki urwała.
-Yyy..jesteś pewna? Przecież Kate ma chłopaka...oj,Sell,Sell...z tobą jest naprawdę coraz gorzej skoro masz halucynacje...
-Demi,na litość boską nic mi się nie przewidziało! Wiem co widziałam! -wrzasnęłam i walnęłam pięścią w ścianę z taką siłą,że chwilę później jęknęłam z bólu. 
-Na pewno?
-Tak,na pewno,skoro mi nie wierzysz..chodź,pokażę Ci!-złapałam ją za rękę i czym prędzej wybiegłam ze szkoły. 
-Teraz mi wierzysz? -syknęłam wskazując na Justina i Kate obściskujących się pod drzewem.
Demi wpatrywała się w nich nie mówiąc nic przez jakieś 3 minuty a ja natomiast stałam obok niej zła jak osa z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jak on mógł mi coś takiego zrobić?! No okej,nie jesteśmy ani nie byliśmy razem,ale wtedy na imprezie..naprawdę myślałam,że on coś do mnie czuje. Naprawdę chyba palma mi wtedy odbiła. Przecież wiadomo,że taki super mega przystojny facet nigdy nie zainteresuje się kimś takim jak ja,a Kate jest ładna i bardzo inteligentna. Nic dziwnego,że wybrał ją,jednak ja postanowiłam się zemścić na Justinie,zrobię mu to samo co on mnie. Jeszcze mnie popamięta.

***

3 pierwsze lekcje minęły normalnie,czyli nudnie. Usłyszałam zbawczy dzwonek i wybiegłam z klasy na korytarz. Stanęłam pod ścianą i czekałam,aż nadarzy się odpowiednia okazja,aby dokonać swej słodziutkiej zemsty. Pierwszy jej element właśnie wyszedł. Był nim Eric. Chłopak,którego zamierzałam -mówiąc podle-wykorzystać. Mam nadzieję,że nie będzie miał mi tego za złe. Poczekałam jeszcze z dwie minuty aż z klasy wyszedł Justin i Chris. Bingo! Nie ma z nim Kate,czyli teraz jest ten idealny moment. Krokiem modelki podeszłam do Eric'a w między czasie sprawdzając,czy Justin to widzi. Chris właśnie go szturchnął i szatyn na mnie spojrzał. 
Teraz albo nigdy Sell..-pomyślałam i przyspieszyłam kroku. Kiedy stanęłam na przeciwko niego spojrzałam mu w oczy,a on patrzył w moje. Uśmiechnęłam się do niego,a on to odwzajemnił.
-Masz plamę na koszuli.-powiedziałam i wskazałam dla zmyłki na jego ubranie.
-Serio?-zdziwił się i spojrzał w kierunku,w którym pokazałam,a ja korzystając z okazji wpoiłam się w jego usta kątem oka obserwując reakcję Justina.

Był wściekły,jednak starał się maskować. Ha! Czyli jednak mu na mnie zależy,pytanie tylko w takim razie po co związał się z Kate? Żeby zrobić mi na złość z powodu jednej kłótni? Nie wiem czy chcę wiązać się z takim facetem. Kiedy wreszcie oderwałam się od Erica,był niemało zaskoczony. Wpatrywał się we mnie nie wiedząc co ma powiedzieć,ale sądząc po jego reakcji spodobało mi się. Oby nie za bardzo bo nie mam zamiaru tego powtarzać. Po omacku wyjął z kieszeni spodni małą karteczkę i wsunął mi ją pomiędzy palce po czym odszedł. Rozwinęłam ją. Był na niej szereg cyfr. Zapewne jego numer telefonu. Odwróciłam się i udałam,że chowam ją do kieszeni,a tak naprawdę wyrzuciłam do kosza. Spojrzałam w kierunku Justina a ten spiorunował mnie jedynie spojrzeniem po czym zniknął za drzwiami. Sam wymyślił tą grę,więc ma za swoje. Uśmiechnęłam się triumfalnie. 
-Wiedz,że z Seleną Gomez się nie zadziera.-szepnęłam zadziornie w kierunku zamkniętych drzwi,w których sekundę temu zniknął Justin. Usłyszałam dzwonek i znudzona udałam się na kolejną lekcję.



*****

Tak,wiem...nawaliłam,zabijcie mnie..*o*, naprawdę was przepraszam,że nie pisałam dla was przez ponad miesiąc,ale kompletnie nie miałam weny,ten rozdział jest krótki i do kitu,wiem to,ale na chwilę obecną nie umiem wymyślić nic lepszego. Przepraszam.;(

Wasza Madzia.

;**


Czytasz-Komentujesz








piątek, 4 października 2013

Seven.

"Zabiję Go..po prostu uduszę gołymi rękami!"


Selena's POV:

Podałam mu swój numer telefonu...czy dobrze zrobiłam? Nie mam pojęcia. Tego dowiem się w następnych najbliższych dniach,może tygodniach. Wiem,że powinnam być bardziej ostrożna,ale co ja poradzę,że jego oczy przyprawiały mnie o zawrót głowy i przy nim traciłam swój-może i niezbyt duży-rozum. To było takie słodkie jak wtedy uratował mnie od tamtych kolesi...chociaż nie wiem czy "uratował" to właściwe określenie. Nie jestem pewna czy Ci kolesie by mi coś zrobili,ale i tak cieszę się,że Justin mnie stamtąd zabrał. 

Właśnie przybiegłam pod budynek,w którym odbyła się ta impreza. Rozglądałam się we wszystkie strony jednak nigdzie nie mogłam dostrzec swojej przyjaciółki.

-Demi???!!!!! Demi gdzie jesteś?!-krzyknęłam i ponownie rozejrzałam się dookoła. Nagle usłyszałam czyiś stłumiony szloch. Bez wahania ruszyłam w odpowiednim kierunku. Po 2 minutach intensywnego marszu zobaczyłam pewną drobniutką istotkę skuloną pod drzewem. Podeszłam bliżej i dosłownie mnie zamurowało. Tą osobą była moja przyjaciółka. Natychmiast do niej podbiegłam i padłam na kolana. Objęłam ją,a ona jak małe dziecko wtuliła się we mnie. Próbowałam ją jakoś uspokoić,ale to nic nie dawało,nie wiedziałam co mam robić,aż w końcu dostrzegłam pośród drzew moją nadzieję. Owa nadzieja gdy tylko mnie zobaczyła natychmiast uśmiechnęła się szeroko,a zaraz potem głęboko się zamyśliła. Następnie podeszła do mnie i Demi.
-Cześć Sel,a co tu się stało?-spytał nikt inny jak Justin
-Cześć,no właśnie usiłuję się dowiedzieć,ale bez powodzenia.
Justin również spróbował,ale tak jak ja w odpowiedzi usłyszał tylko jeszcze większy szloch. Oboje z Justinem wymieniliśmy między sobą bezradne spojrzenia,a po chwili chłopak wziął Demi na ręce. Dziewczyna zadrżała a ja spojrzałam na Justina spod byka. Ten się zaśmiał i uspokoił mnie jednym,spokojnym uśmiechem.
-Spokojnie. Nic jej przecież nie zrobię. Z chęcią odwiozę Was do domu.
-Naprawdę mógłbyś?
-Jasne,żaden problem.
Uśmiechnęłam się do chłopaka z wdzięcznością i razem udaliśmy się do jego samochodu. O mało oczy nie wyskoczyły mi z orbit kiedy zobaczyłam to cacko. Krwisto czerwony kabriolet. Takiego samochodu nie widziałam nawet w moich snach tylko w jakiś bardzo drogich salonach samochodowych,do których zaglądam tylko przez szyby jak wracam ze szkoły,no bo po co miałabym tam zaglądać. Justin widząc moją reakcję nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Udałam obrażoną i wsiadłam do środka zapinając pasy. Usłyszałam jak tylne drzwi się otwierają a po chwili na tylnych siedzeniach siedziała,a raczej leżała Demi,Justin po chwili zajął miejsce obok mnie za kierownicą. 
-To gdzie mam zawieść?
Podałam mu adres Demi starając się,aby mój głos brzmiał złowrogo,jednak coś nie bardzo mi wyszło. Justin zaśmiał się a ja ciężko westchnęłam i oparłam czoło i zimną szybę. Po chwili samochód ruszył z bardzo głośnym warkotem silnika. Nigdy nie jechałam z taką szybkością i w takim aucie. Zadrżałam,a Justin znowu zaczął się śmiać. Spiorunowałam go spojrzeniem,ten facet ma zdecydowanie za bardzo rozwinięte poczucie humoru,ze wszystkiego by się tylko śmiał. Westchnęłam tylko i przez całą drogę już nic ciekawego się nie działo.


******


Po jakichś 10 minutach wjechaliśmy na teren posesji państwa Lovato. Wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami udając,że nadal jestem zła. Z wysoko uniesioną głową podeszłam do drzwi i czekałam aż Justin łaskawie wyniesie Demi z samochodu. Po chwili roztrzęsiona dziewczyna stanęła obok mnie i drżącą ręką otworzyła torebkę. Jednak nie była w stanie nawet chwycić kluczy. Westchnęłam i sama je znalazłam. Otworzyłam mieszkanie i pomogłam wejść przyjaciółce do środka. Byłam zszokowana jej stanem,nigdy jeszcze jej takiej nie widziałam. Musiało stać się naprawdę coś strasznego. Justin wszedł do domu i jakby nigdy nic rozwalił się na kanapie w salonie. Dobrze,że przynajmniej Dallas ani rodziców Demi nie było w domu.
-Co ty sobie robisz? Mieszkasz tu czy co?
-Nie,ale jako że was odwiozłem chyba mam prawo odpocząć,prawda? A poza tym i tak nie zamierzam nigdzie iść,zostanę z wami.-odpowiedział i sięgnął po pilota od telewizora. Czy wszyscy faceci są tacy nierozgarnięci czy tylko on? Wywróciłam oczyma i objęłam przyjaciółkę w pasie pomagając jej dojść do kanapy. Kiedy na niej usiadłyśmy natychmiast wyrwałam Justinowi pilota z ręki i wyłączyłam telewizor. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Moja przyjaciółka jest w ciężkim szoku a ten nic tylko sobie telewizję ogląda,no bez przesady,są chyba jakieś granice,prawda?
Spojrzałam jeszcze raz na przyjaciółkę. Jej stan nie uległ żadnej zmianie,żadnej poprawie,no bo przecież gorzej już chyba być nie mogło. Ujęłam jej dłonie i mocno je ściskając powtórzyłam pytanie,które zadałam jakiś czas temu w lesie.
-Demi,proszę powiedz co się stało...
Dziewczyna uparcie nie reagowała,westchnęłam i udałam się do kuchni w celu przygotowania herbaty. Może to jej choć trochę pomoże? Szczerze mówiąc w to wątpię,ale spróbować nie zaszkodzi. Wyjęłam z szafki trzy kubki i wstawiłam wodę na herbatę cały czas nasłuchując czy przypadkiem Demi czegoś nie mówi,jednak nic takiego nie nastąpiło. Kiedy woda się zagotowała zalałam herbatę i wróciłam z kubkami do salonu i postawiłam naczynia na stoliku. Justin od razu sięgnął po jedną a Demi jak siedziała tak siedziała. Cały czas martwym wzrokiem była wpatrzona w okno. Tylko co parę sekund mrugała i płytko oddychała,poza tym nie dawała żadnych oznak życia. Justin pomachał jej ręką przed oczami i...nic. Nadal żadnej reakcji z jej strony. Ponownie złapałam jej ręce.
-Demi,czy ty w ogóle mnie słyszysz?-spytałam drżącym głosem.
Dziewczyna lekko pokiwała głową,ale nadal się nie odzywała.

-Demi...-zaczęłam,ale natychmiast przerwałam ponieważ moja przyjaciółka wreszcie otworzyła usta.
-Znowu to zrobiłam..-powiedziała zachrypniętym głosem i znowu zamilkła.
-Co zrobiłaś? Proszę,Demi..powiedz co się stało!
-Znowu dałam się omamić i wykorzystać facetowi...-powiedziała a po jej policzku spłynęła łza.Natychmiast ją otarłam i objęłam mocno dziewczynę,a ona na nowo zaczęła szlochać.Z Justinem wymieniliśmy się bezsilnymi spojrzeniami i oboje westchnęliśmy. W normalnej sytuacji pewnie bym się z tego śmiała,ale to nie była odpowiednia chwila. 
-Demi,proszę..
Dziewczyny spojrzała na mnie smutno i głośno przełknęła ślinę.
-No bo...tam było tak dużo ludzi,i..i ty gdzieś zniknęłaś,no i wtedy podszedł do mnie ten...chłopak.-z każdym słowem coraz bardziej łamał jej się głos,ale ja musiałam się dowiedzieć co się stało. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.
-Który chłopak?-wtrącił Justin patrząc na brunetkę uważnie.
-T-T-Ten co stał wtedy z tobą w przedpokoju,kiedy ja z Seleną przyszłyśmy.-powiedziała drżącym głosem.
-Chris?-zapytał Justin podnosząc jedną brew do góry. Na dźwięk tego imienia Demi mocno zadrżała,zacisnęła powieki,a po jej policzkach spłynęły świeże łzy,pokiwała głową i na nowo się rozkleiła.
-Co on Ci zrobił?-spytaliśmy równocześnie z Justinem. 
Podałam przyjaciółce chusteczkę higieniczną a ona szybko otarła nią mokrą twarz i wydmuchała porządnie nos. 
-No i on wtedy zabrał mnie tam,gdzie było bardzo tłoczno,chyba do salonu..nie jestem pewna..-tu przerwała,by ponownie wydmuchać nos- no i wtedy zaproponował mi drinka,zgodziłam się i poszliśmy się napić. Po 3 drinkach chciałam już przestać,jednak on zamawiał więcej i więcej,więc piłam. No i przestaliśmy dopiero po 6 drinku. Byliśmy naprawdę nieźle pijani,no i ja pod wpływem tego zaproponowałam wspólny taniec na parkiecie. Zaczęliśmy tańczyć,myślałam,że będzie miło,ale się myliłam. Z czasem zaczął pozwalać sobie na coraz więcej i w końcu zaczął mnie obmacywać..i potem chciałam Ciebie znaleźć,ale on złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć...nie chciałam z nim iść,ale nie mogłam mu się wyrwać,ale on był za silny. W końcu wrzucił mnie do jakiejś gościnnej sypialni czy co to tam było..przycisnął do ściany i zaczął nachalnie całować,potem rzucił mnie na łóżku,zaczął rozbierać i...-nie dokończyła bo wybuchła histerycznym płaczem. Cała się trzęsła. Czułam od środka z każdą minutą budzi się dzika wściekłość,jak u jakiegoś seryjnego mordercy. Zacisnęłam dłonie w pięści i powoli wstałam z miejsca.

-Zabiję Go! Po prostu uduszę gołymi rękami!-wycharczałam przez zaciśnięte zęby i stalowym krokiem ruszyłam ku wyjściu. Usłyszałam jak Demi pisnęła,pewnie chciała mi coś powiedzieć,ale nie była w stanie tego wydusić. Dla mnie nie liczyło się już nic więcej...chciałam tylko dopaść tego chuja i zrobić z nim porządek,chciałam go najzwyczajniej w świecie zabić. Nie ważne jak,byleby tylko teraz,z zimną krwią,bez żadnej litości. Kiedy już miałam wychodzić poczułam czyjeś silne ręce,które otaczają mnie w talii i uniemożliwiają jakikolwiek ruch. Zaczęłam się szarpać,krzyczeć,a nawet warczeć. Chciałam uderzyć go łokciem w brzuch,aby mnie puścił,jednak i to mi się nie udało. Po chwili Justin odwrócił mnie przodem do siebie.
-Selena,uspokój się!-wrzasnął.
-Puszczaj!-syknęłam plując mu w twarz i wyrywając się jeszcze bardziej.
-Oddychaj,oddychaj głęboko.-rozkazał spokojnym tonem. Spojrzałam na niego niczym rozwścieczony byk i znowu to się stało,znowu utonęłam w jego oczach a cała złość rozpłynęła się gdzieś zaledwie w ułamku sekundy. Odetchnęłam głęboko i pokiwałam głową na znak,że bez obaw może mnie puścić. Uczynił to z ochotą i uśmiechnął się. Bez słowa odwróciłam się i poszłam do kuchni. Otworzyłam trzecią szafkę od góry i wyciągnęłam z niej bardzo silne krople na uspokojenie sięgnęłam jeszcze po łyżkę i wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapę obok Demi i nalałam na łyżkę dość sporą dawkę tych kropli,podsunęłam łyżkę pod nos dziewczyna a ona bez słowa szybko połknęła krople. Justin przykrył ją kocem,a ja położyłam poduszkę na swoich kolanach. Demi bez większego tłumaczenia wszystko zrozumiała i zmęczona opadła na poduszkę,a ja zaczęłam głaskać dziewczynę po włosach. Spostrzegłam,że Justin się nam przygląda uśmiechając się lekko,jednak ja postanowiłam to zignorować.


*****

Demi spała jakieś dobre 4 godziny,ponieważ dochodziła już 4 nad ranem. Mimo tego,że nie spałam całą noc nie odczuwałam żadnej oznaki zmęczenia,nie wiedziałam czy to może zasługa Justina,czy może mojej silnej woli.

-Sell..-odezwał się Justin szeptem.
Spojrzałam na niego pytająco jednocześnie upewniając się,czy Demi przypadkiem się nie obudziła.
-Proszę nie miej tego za złe Chrisowi..on po prostu..-zaczął,a ja spojrzałam na niego,jakby z choinki się urwał. Czy on sobie robił jakieś żarty? Ja miałam mu niby odpuścić? Po tym co on chciał zrobić mojej najlepszej przyjaciółce? Nie doczekanie!
-Słucham? Justin,ty śmiesz go jeszcze bronić?-zapytałam lekko podwyższonym tonem.
-Sel,zrozum..Chris to mój przyjaciel,dobrze go znam,on nie byłby zdolny do gwałtu!-również lekko podniósł głos.
-Sugerujesz,że Demi zmyśla?!-krzyknęłam bez opamiętania.
-Nie! Po prostu on za dużo wypił,to nie jest jego wina!
-Mógł się kontrolować,nie jest przecież 5-latkiem,żeby go pilnować! O mały włos nie dopuścił się gwałtu,ty wiesz co by się stało jakby Demi na przykład zaszła w ciążę,hm?! Albo zaraziła się jakąś chorobą weneryczną,albo Hiv'em?!
-On ma problemy z alkoholizmem,nie może tego przezwyciężyć,tak trudno to zrozumieć?!
-A czy ty nie możesz zrozumieć,że on o mały włos nie zgwałcił Demi?! Ona mogłaby zajść w ciążę,czy ty tego nie rozumiesz?! Miała by zrąbane całe życie! Stałaby się samotną matką z dzieckiem,bo przecież Chris nawet by się nie przejął tym,że zrobił jej dziecko!
-A skąd ta pewność,hmm?!
-BO WSZYSCY FACECI TO ŚWINIE!-wydarłam się na cały głos a Justin zamarł. Dopiero po chwili dotarło do mnie co przed chwilą powiedziałam..nie chciałam tego powiedzieć,ale byłam taka zdenerwowana,że nie panowałam nad sobą.
Justin bez słowa poderwał się z kanapy,zarzucił na siebie swoją skórzaną kurtkę i szybkim krokiem szedł do drzwi. Czułam się jak kompletna idiotka,zraniłam go...
Odwrócił się tuż przy drzwiach i spojrzał na mnie oczami przepełnionymi niewyobrażalnie wielkim bólem.
-Myślałem,że jesteś inna..-szepnął i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. W tej samej chwili samotna łza spłynęła po moim policzku. 
-Wybacz..-szepnęłam w kierunku zamkniętych drzwi. Po chwili usłyszałam,głośny warkot silnika,a po chwili wszystko ucichło. Wszystko spieprzyłam...z resztą jak zwykle...


*****

Hej! :D Oto dopiero 7 rozdział...jeny..ale ja się wlekę..nie ma co,przepraszam Was za to,ale po prostu kompletnie nie mam czasu na pisanie.;( Postaram się coś poprzestawiać w moim planie,ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję,że rozdział Wam się spodoba,czekam na Wasze komentarze,jeszcze raz przepraszam.

Bye.<3 ;***




Czytasz=Komentujesz

7 komentarzy- nowy rozdział.