niedziela, 16 lutego 2014

Ten.

"No to zróbcie coś wreszcie!"


Selena's POV:

Następnego ranka obudziłam się wtulona w mojego księcia. Przetarłam oczy i rozejrzałam się wokół. Byliśmy na tej samej polance na której byliśmy dnia poprzedniego. Całą noc przespaliśmy tak zwyczajnie-na trawie. No bo kto nam zabroni? Pomimo tego,że byłam cała brudna to była najpiękniejsza noc w moim życiu. Nie zamieniłabym jej nawet na noc w ekskluzywnym pięciogwiazdkowym hotelu. Chciałabym zatrzymać tą chwilę na zawsze,jednak niestety wiedziałam,że jest to niemożliwe. Po chwili spostrzegłam,że Justin zaczyna się przebudzać.
-Witaj księżniczko.-wyszeptał mi do ucha i po chwili poczułam jego gorące wargi na moim policzku,które schodziły coraz niżej. Motyle w moim brzuchu po prostu oszalały,a moim ciałem strząsnęło miliony przyjemnych dreszczy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tamtej chwili. Jeszcze żaden chłopak nie rozpalał mnie w podobny,a co dopiero w taki sam sposób co Justin. Mogłabym przeleżeć wieczność na tej trawie,tak strasznie mi było dobrze.
Jednak wszystko prysło,kiedy przypomniałam sobie,że obiecałam mamie,że wrócę najdalej o 10:00 wieczorem. 
-Cholera!-syknęłam i poderwałam się z ziemi jakby ktoś wylał na mnie wiaderko z gorącą wodą. Justin spojrzał na mnie pytająco
-Zapomniałam zadzwonić do mamy. Poczekaj sekundkę.-powiedziałam to uśmiechając się w ten sposób w jaki on lubi najbardziej. Wyjęłam z kieszeni komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Brawo,30 nieodebranych połączeń od mamy. Czym prędzej wystukałam odpowiedni numer,jednak nikt nie odpowiadał. Super. Po 10 razie zrezygnowana schowałam komórkę i w tym samym momencie podszedł do mnie Justin. Objął mnie w pasie i cmoknął delikatnie w czoło.
-Co jest shawty?- usłyszałam jego charakterystyczną i niezwykle pociągającą chrypkę kiedy delikatnie masował dłońmi moje plecy.
-Nic..po prostu na śmierć zapomniałam wczoraj zadzwonić do mamy. Biedna całą noc pewnie się martwiła,bo dzwoniła do mnie aż 30 razy. A jak chciałam do niej teraz zadzwonić to nikt nie odbiera..boję się,Justin..boję się,że coś się stało,kiedy mnie nie było..mama zawsze odbiera..
-Spokojnie,na pewno wszystko jest w porządku,chodź...pojedziemy i sami się przekonamy,dobrze?
-Dobrze.-szepnęłam i razem z Justinem ruszyłam do samochodu. Nie mogliśmy się oprzeć i tak samo jak poprzedniego dnia skakaliśmy po skałkach aby dostać się na drugi brzeg rzeki. Oczywiście mogliśmy przejść normalnie lądem,ale przecież tak jest o wiele ciekawej i zabawniej. Kiedy byliśmy już po drugiej stronie szybkim krokiem udaliśmy się do samochodu chłopaka. Wsiedliśmy,a on ruszył. Jeszcze nie wiedziałam,co czeka mnie na miejscu...

*****
(Pisane przy: Klik)
Po kwadransie byliśmy już przed moim domem. Czym prędzej wysiadłam i ruszyłam do drzwi. Strasznie się zdziwiłam,kiedy okazało się,że są one otwarte. To jeszcze bardziej umocniło mnie w przekonaniu,że coś musiało się stać. Weszłam do środka,a z salonu dobiegł mnie szloch płaczącej Gracie* szybko weszłam do środka i kucnęłam przy dziewczynce. 
-Skarbie,co się stało?-spytałam i jak na zawołanie Justin znalazł się obok mnie.

Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko jeszcze bardziej się rozpłakała. Justin natychmiast ją przytulił. Jego reakcja lekko mnie zaskoczyła,ale oczywiście jak najbardziej pozytywnie. Po chwili usłyszałam,że ktoś wychodzi z łazienki na górze. Szybko stanęłam na nogi i mówiąc tylko Justinowi na ucho "Zajmij się nią" wbiegłam po schodach na górę. Moim oczom ukazała się nasza sąsiadka,panna Margaret. Kiedy mnie zobaczyła podeszła bliżej.

-Seleno,na litość boską,gdzie ty byłaś?-spytała
-Ja...nocowałam u koleżanki...a gdzie jest mama,tata i dlaczego moja siostra płacze? Czy coś się stało?
Starsza pani westchnęła i udała się na dół. Zdezorientowana podążyłam za nią. Co tu sie do cholery dzieje?
Weszłam do salonu gdzie przed chwilą weszła Margaret.
-Kto to?-spytała wskazując na Justina.
-Mój chłopak,Justin.-powiedziałam.-Czy może mi pani wyjaśnić co tu się stało?
Sąsiadka usiadła na brzegu sofy i wskazała miejsce obok siebie. Natychmiast usiadłam i przyglądałam się jej z uwagą.
-Widzisz,Selly...wczoraj w nocy twój Ojciec znowu przesadził z alkoholem. Twoi rodzice strasznie się kłócili,aż w końcu usłyszałam krzyki twojej mamy. Natychmiast tu przyszłam,jednak było za późno. Twoja mama leżała na podłodze cała pobita,a wiele jej ran krwawiło. Zadzwoniłam po pogotowie i po policje. Twój Ojciec obecnie siedzi w areszcie,a matka jest w ciężkim stanie w szpitalu. Małą znalazłam w łazience,całą roztrzęsioną. Zostałam tu na noc i zajęłam się nią. 

-O mój Boże..-szepnęłam sama do siebie.- Ale..co z nią teraz będzie? 
-Nie wiem,kochanie,ale jej stan jest naprawdę bardzo ciężki.
Kiwnęłam głową walcząc ze łzami,które zbierały się w moich oczach. 
-Dziękuję,że zajęła się pani moją siostrą.-powiedziałam,a kobieta uśmiechnęła się lekko.
-Ale czy mogłaby pani jeszcze z nią trochę posiedzieć? Chciałabym pojechać z Justinem do szpitala.
-Oczywiście,jedzcie,chętnie zajmę się Gracie.
-Dziękuję.-odpowiedziałam ściskając jej rękę w podziękowaniu. Kobieta ponownie się uśmiechnęła,a ja wstałam i wraz z Justinem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy ponownie do samochodu i całą drogę przebyliśmy w ciszy.

*****

Kiedy Justin zaparkował samochód przed szpitalem wyskoczyłam z niego tak szybko jak tylko mogłam. Trzasnęłam drzwiami i czym prędzej weszłam do środka. Skierowałam się do razu do recepcji i spytałam gdzie przebywa moja matka. Kiedy uzyskałam odpowiedź natychmiast ruszyłam w odpowiednim kierunku. Szłam tak szybko,że szatyn z trudem utrzymywał mi kroku. Stanęłam przed odpowiednią salą,jednak w środku nie było nikogo. Nagle zauważyłam lekarza,który szedł obok.
-Przepraszam bardzo!-zawołałam.-Czy wie pan coś na temat Amandy Gomez?-dodałam kiedy mężczyzna odwrócił się w moim kierunku. 
-Jest w bardzo ciężkim stanie. Ma na ciele liczne obrażenia w wyniku mocnego pobicia,oraz kilka ran na nadgarstkach prawdopodobne zadane ostrym narzędziem,jednak najgorsza jest rana zadana nożem w brzuch..kilkakrotnie.
-O matko,co z nią teraz będzie?
-Trwają przygotowania do operacji,jednak nie wiadomo czy się ona powiedzie.
-No to zróbcie coś wreszcie! A nie stoicie jak ostatnie chuje i tylko mnie straszycie!-warknęłam
-Proszę się uspokoić. Rozumiem pańskie zdenerwowanie,jednak pańskie krzyki w niczym nie pomogą. Robimy wszystko co w naszej mocy.-powiedział spokojnie. Poczułam na nadgarstku dłoń Justina oraz zobaczyłam,że podaje mi chusteczkę wzięłam ją w rękę i padłam bezradna na krzesło.
-Przepraszam.-wydukałam nie mogąc już dłużej powstrzymać łez.


-Nic się nie stało,proszę być dobrej myśli...-powiedział mężczyzna i odszedł.
Justin usiadł obok mnie i zamknął mnie w swoich opiekuńczych ramionach.

******
(Pisane przy: Klik)

Po trzech długich godzinach oczekiwania w końcu z sali operacyjnej wyszli lekarze. Obydwoje z Justinem natychmiast poderwaliśmy się z krzeseł,jednak ich miny nie wróżyły nic dobrego. Serce waliło mi jak młotem,a w oczach zbierały się kolejne łzy. 
-Przykro nam..-zaczął jeden z nich.
-Niestety nie mogliśmy już nic zrobić...-odparł drugi a ja zaczęłam płakać,a raczej wyć jak jeszcze nigdy. Nie mogłam w to uwierzyć. Moja matka nie żyje,tak po prostu,odeszła i nigdy nie wróci..wiedziałam,że ten wariat kiedyś ją zniszczy,dlaczego nic nie zrobiłam?! Dlaczego nie zmusiłam jej do przeprowadzki?! Być może wszystko ułożyłoby się inaczej,a teraz..? Zostałam zupełnie sama,odpowiedzialna za młodszą siostrę.

Lekarze spojrzeli na mnie ze współczuciem i odeszli. Usłyszałam jak jeden z nich mówi tylko do pielęgniarki:
-Proszę zapisać akt zgonu o 10:08.
To całkowicie mnie dobiło. Kolejna osoba,która była dla mnie cholernie ważna odeszła.
Justin sam był wstrząśnięty tą wiadomością. Chciał mnie przytulić,jednak ja się odsunęłam. Nie chciałam w tej chwili żadnych słów pocieszenia. Chciałam po prostu obudzić się w swoim pokoju po czym zejść na dół do kuchni i przywitać się z mamą jak to robiłam codziennie,jednak nigdy już nie będę mieć takiej okazji...nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać..

-Powiedz mi,że to jest nieprawda..-wyszeptałam w końcu do chłopaka zatopiona we łzach.

Szatyn nic nie odpowiedział tylko zamknął mnie z żelaznym uścisku nie pozwalając mi się uwolnić..


*****

No hej! :D Boże,wreszcie udało mi się coś napisać! *-* No widzicie? Tylko ferie mi się zaczęły i już mogłam coś napisać.;) Mam nadzieję,że jeszcze ktoś to czyta oraz,że temu komuś spodoba się ten rozdział,który jest...no nie oszukujmy się..słaby...no cóż..ocenę zostawiam Wam. Jeżeli to czytacie bardzo proszę o krótki komentarz.:)

Pozdrawiam,
Madzia. :)


Czytasz-Komentujesz.






3 komentarze:

  1. Cudne.<33 Ja się popłakałam na końcu..;c Biedna Sel,nie spodziewałam się takiego rozwoju wypadków,czekam z niecierpliwością na nn.<33 Rozdział MEGA.<3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG,ale mi szkoda Selly.;( Aż mi się łezka pod koniec w oku zakręciła,kurcze...mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze.
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko..
    uśmierciłaś jej matke!
    aż się popłakałam..
    szkoda mi Seleny:(
    na szczęście ma Justina i siostre.
    czekam na kolejny rozdział <3
    zapraszam na nowego bloga, pojawił sie już prolog i pierwszy rozdział! :)
    http://you-just-need-a-second-person.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń