wtorek, 23 lipca 2013

Przepraszam! ;(

Przepraszam Was bardzo,ale niestety tymczasowo jestem zmuszona do zawieszenia bloga,ponieważ 25 lipca wyjeżdżam na wakacje i nie będzie mnie aż do połowy sierpnia.;( Bardzo Was za to przepraszam. Obiecuję,że jak wrócę to postaram się dodać trochę więcej niż 1 rozdział na tydzień.;) 

Jeszcze raz przepraszam i serdecznie pozdrawiam.;*****


Kocham Was! ;***

Wasza Madzia.<33 ;*

środa, 17 lipca 2013

Three.

Ja...ja się zakochałam...


Obudziłam się jak zwykle wcześnie rano chcąc jak najszybciej wyjść z domu. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 6:00. Cholera,myślałam,że jest wcześniej. Czym prędzej wygrzebałam się spod kołdry i spojrzałam za okno. Pogoda była....przeciętna. Wiał lekki wiatr,na niebie snuły się szare chmury od czasu do czasu przepuszczając pojedyncze promienie słoneczne. Westchnęłam i po cichutku opuściłam swój pokój. Szłam na palcach,jednak moje starania poszły na marne. Podłoga była tak stara i zniszczona że pod wpływem najmniejszego ruchu skrzypiała. Drzwi do sypialni ojca były otwarte. Usłyszałam jak głośno mruczy i dosłownie zamarłam. Nie chciałam pod żadnym pozorem go budzić,ponieważ wczoraj wieczorem,tradycyjnie zasięgnął alkoholu. Na szczęście tylko się skrzywił i przewrócił na drugi bok. Odetchnęłam z ulgą. Dopiero teraz przypomniałam sobie,że zapomniałam wziąć z pokoju ubranie. Tak więc zawróciłam i ponownie wkroczyłam do pokoju. Podeszłam do mojej spróchniałej szafy i otworzyłam ją. Jak zwykle na widok starych,poszarpanych ciuchów skrzywiłam się. Niestety,ojciec całe oszczędności wywalił na alkohol i papierosy. Mama nie nadążała zarabiać. Ledwo co starczało nam na rachunki a co dopiero na jakieś porządne ubrania. Wyjęłam jakiś stary dres i adidasy. Nie miałam zbyt dużego wyboru. W szkole jak to  w szkole. Nikogo nie obchodzi moja sytuacja w rodzinie i zawsze jestem głównym obiektem żartów i kpin. Czepiają się mnie o wszystko. O to jak wyglądam,jak się ubieram,jak się zachowuję. Nikt nie chce ze mną przebywać ze względu na  mojego ojca alkoholika. Ja i Demi jesteśmy całkowicie odizolowane od reszty. Nikt nie chciał z nami rozmawiać i zawsze wszyscy omijali nas szerokim łukiem. Przyzwyczaiłyśmy się do tego,jednak mnie zawsze dziwiło dlaczego Dem też nie lubią. Owszem,miała ona w dzieciństwie problemy z nadwagą,ale czy to jest powód,aby kogoś od razu skreślać? Przerwałam swoje rozmyślania i po cichu przemknęłam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic,przebrałam się w swoje stare łachmany oraz związałam włosy w niesfornego kucyka. Nie macie pojęcia jak bardzo bym chciała poczuć się jak prawdziwa dziewczyna. Móc chociaż raz pomalować sobie paznokcie jakimś bajecznym lakierem do paznokci,móc chociaż raz pójść do fryzjera choćby na skrócenie włosów,już nawet nie wspomnę o zrobieniu pasemek,czy chociażby pójść do najprostszego sklepu z firmowymi ciuchami,a nie do lumpeksu,który od ostatnich 6 lat odwiedzam bardzo często. Inne dziewczyny mają to wszystko na codzień a ja mogę niestety o tym tylko pomarzyć. Wiążemy ledwo koniec z końcem i nie ma mowy o jakichkolwiek przyjemności. Kiedy byłam gotowa do wyjścia wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Spakowałam książki do plecaka,który był już na skraju wyczerpania. Ledwo co trzymał się w jednym kawałku. Westchnęłam i udałam się do salonu na palcach podeszłam do kredensu,na którym leżała niedawno otwarta paczka papierosów. Nie mogłam oprzeć się pokusie i zgarnęłam ją z półki. Czym prędzej spakowałam ją do plecaka. Weszłam do kuchni i wzięłam ostatniego batonika w rękę. Następnie wyszłam z domu i skierowałam się w stronę znienawidzonej przeze mnie szkoły. To nie jest tak,że ja nie lubię się uczyć. Lubię,nawet bardzo jednak chodzi mi o tych wszystkich uczniów. Co drugi na korytarzu się ze mnie śmieje,albo podstawia haka. To nie jest przyjemne uczucie. Ono jest okropne. Zawsze byłam poniżana i wyśmiewana i to zapewne nigdy się nie zmieni. Nie mogłam się już dłużej powstrzymać więc wyciągnęłam papierosa i zapalniczkę. Czym prędzej zapaliłam i zaciągnęłam się magicznym dymem,który w oka mgnieniu potrafił ukoić wszystkie moje nerwy. Powoli wypuściłam powietrze z płuc. Już byłam całkowicie wyluzowana. Nie obchodziło mnie co inni o tym myślą. Nagle zauważyłam Demi idącą w moją stronę. Nie była zbytnio zadowolona z tego co robię,no ale cóż. Kiedy już do mnie podeszła bez słowa nagle wyrwała mi papierosa z ręki,ugasiła go i wrzuciła do śmieci. Spojrzałam na nią z wyrzutem a ona najwyraźniej mnie olała. Z westchnieniem sięgnęłam do plecaka w celu wyciągnięcia kolejnego papierosa jednak nie mogłam go znaleźć. Przystanęłam na chwilę,zdjęłam plecak z ramion i zaczęłam szukać upragnionej paczki papierosów,jednak jak na złość nie mogłam jej znaleźć. Przeszukałam już cały plecak do ostatniej kieszeni i spojrzałam na Dem. Uśmiechała się pod nosem. No tak..już było wszystko jasne.
-Demi!-syknęłam wściekła.
-No co? Przecież obiecałaś,że już z tym skończysz..
-To nie jest takie proste...
-Wiem,ale od czegoś trzeba w końcu zacząć...
-Wydałam na tę paczkę ostatnie swoje kieszonkowe!
-Oj,tam nie dramatyzuj. Dzisiaj po szkole Ci ją sprezentuję,jednak to ja będę Ci je dawać tylko wtedy,kiedy będziesz na skraju wyczerpania. I nie licz na więcej niż dwa dziennie.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę. Ona chyba sobie ze mnie żartuje. Przecież ja muszę zapalić minimum 5 papierosów dziennie,żeby nie zwariować..
-Żartujesz sobie ze  mnie?! Ja nie dam rady!
-Nie żartuję. Mówię jak najbardziej poważnie. Dasz radę,Sell. Jesteś silna. Wierzę w Ciebie.
Westchnęłam ciężko. Wiedziałam,że ona robi to dla mojego dobra i byłam jej za to naprawdę bardzo wdzięczna..nie wiedziałam tylko,czy dam radę sprostać jej oczekiwaniom...

****


Resztę drogi do szkoły przebyłyśmy w milczeniu. Weszłyśmy do budynku i czym prędzej udałyśmy się pod klasę. Udałam się z Dem do biblioteki,ponieważ chciała wypożyczyć jakąś książkę. Kiedy wchodziłyśmy do środka wpadł na mnie pewien chłopak,który najwyraźniej uciekał przed dziewczynami. Dziwne...nie kojarzę go. Pewnie jest nowy. Wpadł na mnie tak mocno,że aż upadłam na ziemię. On spojrzał na mnie spod byka,jednak pomógł mi wstać. Spojrzałam w jego oczy. Były wprost niesamowite. Można rzec..karmelowe,albo w odcieniu ciepłej czekolady. Od pierwszego wejrzenia utonęłam w nich bez pamięci. Uśmiechnęłam się lekko do nieznajomego,a on to odwzajemnił. Zdjął z głowy kapelusz a mnie dosłownie zamurowało. Oto przede mną stał najsławniejszy nastolatek na świecie- Justin Bieber. Po chwili jednak jakby obudził się z jakiegoś dziwnego transu i wybiegł ze szkoły bez słowa. Dziewczyny poleciały za nim a ja stałam nadal oniemiała w tym samym miejscu. Demi podeszła do mnie zaniepokojona..
-Sell...wszystko w porządku?
-Ja...ja się zakochałam..-wydukałam bez namysłu i dopiero po chwili dotarło do mnie co ja właśnie powiedziałam....


****

Hejka! :D Przepraszam,że taki krótki,ale nie umiem pisać zbyt długich rozdziałów. Mam nadzieję,że mimo wszystko rozdział się wam spodoba,chociaż mnie samej wydaje on się bardzo przeciętny,jednak opinia należy do Was.
Dziękuję za ostatnie 12 komentarzy. To mnie naprawdę mocno motywuje do dalszego pisania.;* Kocham Was! ;*
Ps. Dziękuję serdecznie za wszystkie nominacje do konkursu. Zebrało się ich naprawdę sporo i jestem zszokowana.;*
Pozdrawiam.;*
Wasza MaDzIa.<3




sobota, 13 lipca 2013

Two.



Udało mi się...nareszcie mi się udało...


Selena's POV:



Ze szpitala wyszłam dwa tygodnie później. Ręka nadal bolała mnie jak diabli,jednak postanowiłam nie narzekać,bo przecież to mogło się skończyć tysiąc razy gorzej. Będąc w szpitalu wiele razy rozmawiałam z Demi po kilka godzin dziennie i szczerze mówiąc nie wiem co bym bez niej zrobiła. Wiele razy proponowała mi przeprowadzkę do siebie,jednak ja nie mogłam się na to zgodzić,ponieważ wiedziałam,że moja mama byłaby wściekła. Tak więc w towarzystwie Dem i mojej mamy wróciłam do domu. To co tam zastałyśmy wprawiło nas w osłupienie. W domu panował jeden,wielki burdel,spowodowany pewnie przez ojca,jak zwykle będącym pod wpływem alkoholu. Westchnęłam ciężko. Kolejny dzień,który cały muszę poświęcić na sprzątanie tego syfu. Już powoli kończyły mi się zapasy sił,których dostarczyła mi moja przyjaciółka. Czy ja nigdy nie będę mogła żyć normalnie? Co ja takiego zrobiłam,że Bóg mnie tak nienawidzi? Rozmyślając o tym nagle poczułam na swoim ramieniu rękę mojej przyjaciółki. Odwróciłam się i ujrzałam jej wielkie,brązowe oczy przepełnione siostrzaną miłością,troską i współczuciem. Nic nie mówiąc po prostu przylgnęłam do niej całym ciałem. Tak bardzo się cieszyłam,że jest przy mnie. Bez niej na pewno już dawno bym się zabiła. Była jedną z nielicznych osób dla których ciągle żyłam. Brunetka objęła mnie i jeszcze mocniej przygarnęła mnie do siebie. Zauważyłam,że moja mama uśmiecha się pod nosem. Ona również traktowała Demi i Dallas jak własne córki. Wiedziała,że są one bardzo ważne. 
-Nie martw się,Sel. Pomogę Ci.-powiedziała z uśmiechem Dee.
-Nie,Demi...nie mogę Cię do tego zmuszać. Ja muszę to sama ogarnąć.
-Nie ma mowy. W twoim stanie to nie jest najlepszy pomysł. Ty może skocz na górę i weź sobie jakiś odprężający prysznic a ja z twoją mamą wszystko ogarniemy.
Chciałam coś powiedzieć,lecz mina mojej mamy zamknęła mi usta. Z westchnieniem udałam się na górę i weszłam do łazienki. To co tam zastałam wprawiło mnie w obrzydzenie. Kafelki były brudne od krwi,która zdążyła już zaschnąć a tuż obok ściany leżała również poplamiona krwią żyletka. Podeszłam do niej i podniosłam ją. Zaczęłam obracać ją na wszystkie strony sama nie wiem po co. Czyżbym znowu chciała to zrobić? NIE,nie,nie,nie...nie mogę tego zrobić. Przecież obiecałam to Demi. Nie mogę jej zawieść...po raz kolejny. Powolnym krokiem podeszłam do śmietnika nadal patrząc na srebrno-czerwony przedmiot. Stanęłam przy śmietniku i stałam przy nim z żyletką w ręku przez dobre dziesięć minut. Wahałam się. Co,jeśli kolejny raz wszystko mnie przerośnie i będę chciała się zabić? A co jeśli znów trafię do szpitala i tym razem Dem mi tego nie wybaczy? DOŚĆ. Muszę z tym skończyć. To pomyślawszy czym prędzej wyrzuciłam srebrny przedmiot do śmieci. Następnie osunęłam się po ścianie i z wielkimi oczami wpatrywałam się w ścianę. Udało mi się....nareszcie mi się udało...
Porzuciłam to gówno,mam nadzieję,że już raz na zawsze. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Był to dla mnie bardzo duży sukces. Wszystko zawdzięczam jednej osobie. Oczywiście mojej najlepszej przyjaciółce. Gdyby nie ona na pewno już dawno wpędziłabym sama siebie do grobu. Po chwili wstałam z ziemi i wzięłam długi prysznic. Kiedy spojrzałam na swoją rękę i zobaczyłam bardzo wyraźny,czerwony ślad po cięciu zrobiło mi się głupio..wstydziłam się samej siebie. Jak ja mogłam być taka głupia i ryzykować swoje własne życie? Najcenniejszy dar jaki otrzymaliśmy od Boga? Teraz byłam wdzięczna lekarzom za to,że mnie odratowali. Nareszcie obudziło się we mnie ziarenko nadziei. Wreszcie na moich ustach zagościł szeroki,szczery uśmiech,którego brakowało mi przez ostatnie 6 lat.....

****

Hej! :D Wiem,że rozdział krótki i bardzo Was za to przepraszam jednak musiałam skończyć w tym momencie no i jakoś tak wyszło.;x Mam jednak nadzieję,że ten rozdział Wam się spodoba. 
Czekam na Wasze opinie.;) PS. Dziękuję za ostatnie 10 komentarzy! Nie spodziewałam się aż takiej dużej liczby szczerze mówiąc. To dla mnie bardzo ważne. Mam nadzieję,że teraz będzie już tylko lepiej.
Pozdrawiam.;*

Wasza MaDzIa.<3

środa, 10 lipca 2013

One.

Obiecałaś,że więcej tego nie zrobisz...


Selena's POV:

Powoli podniosłam ociężałe powieki i od razu je zmrużyłam,ponieważ do mojej źrenicy przedostały się bardzo intensywne promienie światła. Zmarszczyłam czoło i jeszcze mocniej zacisnęłam powieki. Czułam się tak,jakby moją głowę miał rozwalić jakiś granat. W głowie miałam kompletny mętlik. Co się stało? Gdzie ja jestem? Czy ja nie żyję?-takie pytanie owładnęły moją głową. Czułam,że moje serce bije bardzo powoli. Po chwili odważyłam się ponownie otworzyć oczy. Tym razem udało się. Próbowałam się podnieść na łokciu jednak nie mogłam. Poczułam przeszywający ból w okolicach nadgarstka. Czułam się tak,jakby ta ręka zaczęła mi dosłownie płonąć żywym ogniem. Syknęłam zaciskając oczy i zęby. Miałam ochotę krzyknąć na cały głos. Poczułam,jak po moim policzkach spływają łzy bezradności. Nienawidziłam takich sytuacji. Kiedy jestem kompletnie bezradna,kiedy nie mam na nic wpływu,kiedy czuję się zupełnie do niczego. Ostatnimi czasy czuję się tak coraz częściej. Kiedy w domu są te wieczne awantury ja czuję się beznadziejnie. Jak ostatni tchórz. Jestem kompletnie bezradna. Widzę jak moja mama i siostra to przeraża,jednak ja też nie umiem przeciwstawić się Ojcu. W takim stanie jest zdolny do wszystkiego. Nawet do rękoczynów. Tak bardzo bym chciała,żeby to wszystko okazało się jedynie pieprzonym snem. Tak bardzo bym chciała być wreszcie szczęśliwa. Czerpać radość z życia,jednak jak widać nie jest mi to pisane. Najpierw bolesne zerwanie z Masonem-chłopakiem,którego naprawdę kochałam. Jednak on traktował mnie jedynie jako zabawkę i z dnia na dzień mnie zostawił. Tak po prostu. Nagle wszystko przekreślił i poleciał do innej. Wtedy mój świat runął w gruzach. Nie chciało mi się żyć. Czułam się beznadziejnie. To właśnie przez niego popadłam w liczne nałogi. Mianowicie zaczęłam coraz częściej nadużywać alkoholu,często upijałam się tak mocno,że trafiałam na odwyk. Kilka miesięcy później sięgnęłam po pierwszego papierosa. Spodobało mi się to,ponieważ po zapaleniu poczułam się o niebo lepiej. Wszystkie moje troski i problemy gdzieś się rozpływały. Czułam się taka...wolna. Wtedy czułam,że poradzę sobie ze wszystkim. I szczerze mówiąc miałam gdzieś,że nikotyna niszczy moje organy wewnętrzne jak to wszędzie o tym trąbią. I tak to się zaczęło. Używek zażywam aż do dziś. Potrafię zużyć dziennie 3 paczki papierosów,więc jest to całkiem sporo,wiem,że to jest wielkie gówno,ale nic nie poradzę na to,że nie potrafię tego rzucić. Pewnie sobie myślicie "No jak to nie potrafisz? Przecież to proste. Nie palisz i tyle". Nic z tych rzeczy. To jest trudniejsze niż się wydaje. Kiedy w odpowiedniej porze nie zapalę fajki staję poddenerwowana,rozdrażniona i czuję takie dziwne wiercenie w brzuchu czyli tzw. głód nikotynowy. Mam nadzieję,że kiedyś uda mi się wyjść z tego bagna. Nie wiem jak,nie wiem kiedy,ale mam nadzieję.

Rozmyślając o tym nawet nie zauważyłam kiedy w mojej sali zjawiła się pielęgniarka,która zaczęła zmieniać mi kroplówkę. Chyba nie zauważyła,że odzyskałam przytomność bo zupełnie mnie ignorowała. Postanowiłam się odezwać.
-Proszę Pani..-zaczęłam zachrypniętym głosem głośno odchrząkując 
Kobieta podskoczyła lekko jednak spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Witaj. Nareszcie się obudziłaś. Ale nam stracha napędziłaś..
-Co się stało?
-Nic nie pamiętasz?-zdziwiła się.
Pokręciłam przecząco głową.
-Próbowałaś popełnić samobójstwo poprzez cięcie się. Lekarze podczas reanimacji zauważyli,że masz dużo więcej takich ran,jednak ta była najgroźniejsza. Lekko nacięłaś główną tętnicę,co sprawiło,że straciłaś bardzo dużą ilość krwi. Naprawdę było groźnie,jednak twój stan już się poprawia.

Próbowałam popełnić samobójstwo? Znowu? Rany..to już powoli staje się nudne. Chyba już po raz dziesiąty to zrobiłam. W ciągu dwóch lat chyba byłam 6 razy w szpitalu poprzez podcinanie sobie żył. Reszta przypadków była bardzo łagodna i rany szybko się goiły. Czy ja kiedykolwiek się ogarnę? W sumie nie wiem dlaczego się cięłam. Mogę to jedynie wytłumaczyć tak,że to jak na razie jedyny sprawdzony sposób na wyładowanie swojego gniewu i...wstydu? Tak,to dobre określenie. Ale tym razem chyba naprawdę posunęłam się trochę za daleko. W końcu lekarze nie reanimują od tak. Musiało być ze mną naprawdę źle. Trochę żałowałam,że mnie uratowali. Gdyby sobie odpuścili zbędnej roboty zapewne już dawno byłabym gdzieś indziej. Gdzieś tam w tym nowym,lepszym świecie. Być może tam w końcu znalazłabym szczęście,a tak dalej jestem przytłoczona tym swoim beznadziejnym żywotem. To wszystko zaczęło mnie już powoli przerastać. Najpierw rozstanie z Masonem,później ten cały alkoholizm Ojca,wieczne awantury,problemy finansowe i na dokładkę wieczne docinki ze strony Green. 

Jeżeli chodzi o Ojca to wszystko zaczęło się 6 lat temu,kiedy utracił on swoją wymarzoną pracę. Wtedy całkowicie się załamał i nie pomogły nawet rozmowy z psychologiem. Dlatego też zaczął on sięgać po alkohol. Najpierw 1-2 piwa dziennie,jednak z czasem zaczął chlać coraz więcej i więcej. Aż doszło do tych wszystkich awantur,rękoczynów,wyzwisk. I tak jest do dziś i zapewne tak już pozostaje. Nawet nie zauważyłam jak po moich policzkach ponownie spływają łzy. Nie miałam już na nic siły.


Nagle do mojej sali wparowała moja przyjaciółka Demi. Wyglądała...hmm..dziwnie? Włosy miała potargane,makijaż rozmazany,ubranie dziwnie rozciągnięte a na jej twarzy malował się niepokój. Kiedy zobaczyła,że jestem przytomna strach ustąpił miejsca niesłychanej radości. Dee podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Lekko objęłam ją,ponieważ moja ręka nadal nie była w pełni sprawna. Poczułam,że moja przyjaciółka zaczyna drżeć a moja koszulka z tyłu zaczyna robić się mokra. 
-Nie płacz,Dee.-mruknęłam do jej ucha a ona jeszcze mocniej się rozkleiła. Przycisnęłam ją jeszcze mocniej. Bała się. Bała się o mnie. Było to urocze. Miło wiedzieć,że komuś jednak jeszcze na mnie zależy. Po 10 minutach wreszcie oderwałyśmy się od siebie,przyjaciółka zajęła miejsce na krześle obok mojego łóżka i mocno ścisnęła moją zdrową rękę. Nadal się o mnie bała. Czułam to.
-Sell,u licha coś ty sobie myślała?! Ile jeszcze razy masz zamiar narażać swoje życie?!
-Wybacz,Dem..ale ja już tak nie mogę. To wszystko mnie przerasta. Ja..ja nie mogę przestać. To jest silniejsze ode mnie.
-Obiecałaś,że więcej tego nie zrobisz...
-Demi,ale ja...
-Seliś,damy radę. Pomogę Ci jak tylko będę mogła. Możesz się nawet do nas wprowadzić,przecież wiesz,że moja mama traktuje Cię jak własną córkę i napewno się zgodzi.
-Demi,ale ja nie mogę. Nie mogę zostawić mojej matki i siostry z tym wariatem.
-Przecież oni też mogą się do nas przeprowadzić.
-Moja mama się nie zgodzi.
-Aha..czyli woli codziennie udzielać się z tym wariatem i płakać po nocach?
-Jak widać..
-Selena! Tak nie może być! Nie pozwolę,żebyś mieszkała z nim pod jednym dachem. Moja mama porozmawia z twoją mamą i wszystko będzie dobrze. Obiecuję Ci to. Tylko proszę,obiecaj mi coś.
-Co tylko zechcesz.
-Obiecaj mi,że już nigdy nie będziesz się cięła oraz wyjdziesz ze swoich nałogów. Pomogę Ci we wszystkim,kochanie.
-Obiecuję.-wyszeptałam i mocniej ścisnęłam jej rękę.
Zobaczyłam,że dziewczyna szeroko uśmiecha się a po jej policzku spływa jedna,samotna łza...


****

Hej! :D Oto 1 rozdział. Wiem,wiem..beznadziejny,no ale cóż. Nie mam zdolności pisarskich. Jednak mam nadzieję,że jeżeli ktoś to w ogóle przeczyta to spodoba mu się to. 

Jeżeli to czytasz to pozostaw po sobie komentarz,bardzo mi na tym zależy. ;)
Z góry dziękuję.<3

Pozdrawiam.;*
MaDzIa.<3



wtorek, 9 lipca 2013

Prolog.



Pewna brunetka,jak codzień zapłakana wbiegła do łazienki trzaskając drzwiami. Osunęła się po spróchniałym drewnie i spoczęła na zimnych kafelkach podciągając kolana pod brodę i chowając całą zapłakaną twarz w dłonie. Ojciec jak zwykle po alkoholu wpadał w szał i przy okazji niszczył sporą ilość mebli,które dziewczyna odziedziczyła po zmarłej babci. Brunetka przyzwyczaiła się do tego typu zachowań ze strony ojca,jednak tego wieczora sprawy zaszły za daleko. Krzyki,awantury,rozwalanie mebli-to wszystko towarzyszyło jej już od dłuższego czasu,jednak tym razem Ricardo* przeszedł samego siebie. Natomiast uderzył swoją żonę i wykrzyczał jej tak zwyczajnie w twarz: "Jesteś zwykłą szmatą! Szmatą i dz*wką!". Selena nie mogła tego znieść. Jak codziennie schowała się w łazience i nie miała już na nic siły. Nie miała ochoty stąd wychodzić,chciała zasnąć. Tak po prostu zasnąć i nigdy już się nie obudzić. Już nigdy nie musieć cierpieć. Zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.

-W sumie to jest pewien sposób...-w głowie narodziła jej się pewna myśl. Jej mózg nie funkcjonował już tak jak powinien. Nie myślała ani o mamie,ani o siostrze,ani o Demi. Chciała,aby wszystko się skończyło. Wyjęła z szafki często używany przez siebie przedmiot-żyletkę. Przyłożyła ją do nadgarstka i pociągnęła. Jednak tym razem posunęła się o milimetr za daleko....


*****

Hej! :D I jak tam się Wam widzi prolog? Starałam się napisać go jak najlepiej,jednak nie wiem czy mi się to udało.xd

*- Ricardo,czyli imię ojca Seleny,jakby ktoś nie wiedział.;) 
Mam nadzieję,że jeżeli ktoś to przeczyta pozostawi po siebie jakiś mały komentarz.:) 
Pozdrawiam.;*
MaDzIa.:D

Powitanie + Bohaterowie ;)

Witajcie! :D


Cześć i czołem! :D Nazywam się Magda i jestem wielką fanką Seleny Gomez i Justina Biebera.  Od pewnego czasu też polubiłam pisać różne wymyślone przeze mnie historyjki. Nikt jednak o tym nie wiedział,ponieważ chciałam zachować to dla siebie. Jednak za namową przyjaciółki postanowiłam założyć bloga i zaprezentować Wam moje wypociny. Czy Wam się spodoba? Cóż..nie wiem,jednak mam taką nadzieję.:D


Bohaterowie:




Selena Marie Gomez-  Ma 17 lat. Mieszka w Nowym Yorku wraz z rodzicami i z siostrą. Jej Ojciec jest alkoholikiem,mama ciężko pracuje jako kosmetyczka w swoim własnym salonie kosmetycznym. Po zerwaniu ze swoim dotychczasowym chłopakiem - Masonem dziewczyna popadła w nałogi,z których,jak sama przyznaje chciałaby się wyleczyć,lecz nie ma na to siły. Jej młodsza siostra jest wielką Beliebers,lecz sama Selena nie przepada za bardzo za Justinem. Czy zmieni o nim zdanie?






Justin Drew Bieber-  Ma 17 lat i jest piosenkarzem,znanym na całym świecie. Jest bardzo rozrywkowy  lubi imprezować i podrywać. Nigdy nie pozwala sobą pomiatać i rozkazywać. Nigdy nie zakochał się w nikim na poważnie. Czy jakaś dziewczyna zdoła mu zawrócić w głowie do szaleństwa?





Demetria Devonne Lovato-  Najlepsza przyjaciółka Seleny. Odkąd jej przyjaciółka zaczęła sięgać po używki Demi cały czas pomaga jej wydostać się z nałogów. Zawsze ją wspiera i pomaga. Znają się z Seleną od dziecka i są dla siebie jak siostry. Nigdy się nie kłócą. Demi podobnie jak Selena ma 17 lat i mieszka w Nowym Yorku. Jej ojciec zginął,kiedy miała 5 lat i 2 lata temu jej mama ponownie wyszła za mąż. Ma starszą siostrę Dallas.



Ashley Michelle Green-  Ma 17 lat i jest typowym plastikiem. Zmienia chłopaków jak rękawiczki. Lubi imprezować i podrywać chłopaków. Nienawidzi Seleny i ciągle uprzykrza jej  życie wszelkimi możliwymi sposobami. Nikogo nie szanuje. Ma bardzo wredny charakter.



Dallas Lovato-  Starsza siostra Demi. Kocha ją bardzo mocno,jednak czasami lubi się z nią trochę posprzeczać. Uwielbia również spędzać czas w towarzystwie Seleny i razem z Demi pomaga jej wyjść z tego bagna.



Christian Beadles-  Najlepszy przyjaciel Justina. Tak jak on  lubi chodzić na imprezy,jednak nie jest za podrywaniem dziewczyn. Bardzo miły,zabawny i uprzejmy. Kiedy poznaje Demi zakochuje się w niej bez pamięci.




Miley Ray Cyrus- kuzynka Seleny. W dzieciństwie wraz z czarną bawiły się. Obecnie mieszka w Los Angeles. Jednak nieoczekiwanie wraca z rodziną do Nowego Yorku. Jest w szoku,kiedy dowiaduje się o problemach swojej kuzynki...


Gracie Gomez - Młodsza,ośmioletnia siostra Seleny. 


No więc to byłoby na tyle z głównych bohaterów. Resztę przedstawię w trakcie opowiadania.:D